Od zwycięstwa w półfinale US Open 2014 Kei Nishikori nie może znaleźć sposobu na Novaka Djokovicia. Panowie grali w ostatnich dwóch latach w sumie siedmiokrotnie i za każdym razem reprezentant Kraju Kwitnącej Wiśni schodził z kortu pokonany. W sobotę "Nole" poprawił ich bilans pojedynków na 8-2, choć niewiele brakowało, a ich madryckie starcie znacznie by się przedłużyło.
Już w pierwszym gemie Djoković był zmuszony bronić trzech break pointów, ale szybko złapał wiatr w żagle i wygrał pięć kolejnych punktów. Serb powoli wchodził w swój rytm. Pierwszego czystego winnera zanotował dopiero po rozegraniu 40 piłek, lecz dla najlepszego obecnie tenisisty świata jest to w ostatnich miesiącach coś zupełnie normalnego.
Decydujący dla losów partii otwarcia okazał się ósmy gem. Oznaczony "szóstką" Japończyk oddalił pierwszego break pointa, lecz przy drugim posłał piłkę w aut. Lider rankingu ATP nie mógł zmarnować takiej okazji i kilka minut później pewnie wykorzystał premierowego setbola.
Na początku drugiej partii niemal wszystko przemawiało za Serbem. Lepsza gra od rywala, mniej błędów i okazje na przełamanie. W pierwszym gemie Djoković nie wykorzystał swoich szans, jednak co się odwlecze, to nie uciecze. Numer jeden światowej klasyfikacji złamał opór przeciwnika i wyszedł na 3:2.
Wszystko układało się po myśli Djokovicia, ale Nishikori nie składał broni. Japończyk mógł odrobić stratę w ósmym gemie, lecz utytułowany rywal zażegnał niebezpieczeństwo. Kiedy Serb wyszedł na 5:3, zaczął coraz bardziej gestykulować w stronę madryckiej publiczności, która kulturalnie dopingowała obu panów. Ta sportowa złość nie poprowadziła go jednak do zwycięstwa w 10. gemie.
Zaczęło się od fatalnie i zupełnie niepotrzebnie przestrzelonego forhendu, po którym przyszedł podwójny błąd. Trzeciego meczbola Nishikori obronił, wygrywając dłuższą wymianę, zaś przy czwartym posłał kapitalnego winnera z bekhendu po linii. Tego było już za dużo dla Djokovicia, który ku zaskoczeniu wszystkich stracił serwis. Japończyk objął prowadzenie 6:5, a po zmianie stron był nawet o dwie piłki od zwycięstwa.
Skończyło się jednak po myśli lidera światowych list. Serb utrzymał bowiem podanie, a w tie breaku jako pierwszy uzyskał mini breaka. Nishikori walczył znakomicie, wyszedł nawet na 3-2, ale na nic więcej nie pozwolił mu zmobilizowany przeciwnik. Jeden mini break zwieńczył sprawę. Po blisko dwóch godzinach, przy piątym meczbolu, Djoković zmusił Japończyka do błędu i zwyciężył tym samym 6:3, 7:6(4).
The Djokovic-Nishikori numbers. Good fun. Dramatic finish. https://t.co/kRsZ9udpkC #MMOPEN #ATP pic.twitter.com/9w1yBu7DZs
— TennisTV (@TennisTV) May 7, 2016
To był naprawdę dobry mecz w wykonaniu obu tenisistów. Sporo dłuższych wymian kończonych winnerami lub wymuszonymi błędami. W sumie Djoković miał 22 wygrywających uderzeń i 18 pomyłek, natomiast Nishikori zanotował 30 winnerów i 27 błędów własnych. Japończyk miał mniej break pointów i postarał się tylko o jedno przełamanie, przez co nie powtórzy wyniku z Mutua Madrid Open 2014, gdy dotarł do finału.
W niedzielę, o godz. 18:30, Djoković będzie chciał powtórzyć triumf z 2011 roku. Na jego drodze stanie broniący mistrzostwa Andy Murray, który w hiszpańskiej stolicy zwyciężył również w 2008 roku. Będzie to ich 32. spotkanie w głównym cyklu. Jak na razie aż 22 razy wygrywał aktualny numer jeden rankingu ATP, w tym trzykrotnie na mączce (bilans 3-0). Obaj mają o co grać. Djoković powalczy o 29. i rekordowe trofeum rangi ATP World Tour Masters 1000, zaś Murray będzie się starał zachować miano wicelidera rankingu. W razie niepowodzenia w niedzielnym finale Brytyjczyka wyprzedzi Roger Federer.
Mutua Madrid Open, Madryt (Hiszpania)
ATP World Tour Masters 1000, kort ziemny, pula nagród 4,771 mln euro
sobota, 7 maja
półfinał gry pojedynczej:
Novak Djoković (Serbia, 1) - Kei Nishikori (Japonia, 6) 6:3, 7:6(4)
ZOBACZ WIDEO Polacy przegrali z Węgrami na inaugurację ME w squashu (źródło TVP)[color=black]
{"id":"","title":""}
[/color]