Serena Williams po raz trzeci z rzędu nie zdołała zrównać się ze Steffi Graf w liczbie tytułów wielkoszlemowych w grze pojedynczej. W półfinale ubiegłorocznego US Open zatrzymała ją Roberta Vinci, w finale Australian Open 2016 okazała się słabsza od Andżeliki Kerber, a w sobotę musiała uznać wyższość Garbine Muguruzy w Paryżu.
- Nie miałam zbyt wiele czasu, aby się zastanowić, co zrobiło różnicę w tym spotkaniu - powiedziała Williams. - Chcę dokładnie się temu przyjrzeć i dostrzec rzeczy, które mogę zrobić lepiej w przyszłości i takie, które mogą mnie czegoś nauczyć. Jest to jedyny sposób, aby się poprawiać.
Pojedynek Amerykanki z Hiszpanką był pełny zwrotów akcji. W pierwszym secie Muguruza objęła prowadzenie 4:2, jednak Williams zdołała odrobić straty i odskoczyła na 5:4. Chwilę później młodsza z tenisistek serwowała przy stanie 6:5 na swoją korzyść i zniwelowała dwa break pointy z rzędu, triumfując 7:5. W drugiej odsłonie liderka rankingu obroniła cztery piłki meczowe, ale za piątą skapitulowała.
ZOBACZ WIDEO Andżelika Kerber: To najlepszy rok w mojej karierze (źródło TVP)
{"id":"","title":""}
- Zdaję sobie sprawę, że moja rywalka wygrała pierwszego seta jednym punktem. To pokazuje, że musisz grać dobrze w ważnych momentach. Ona właśnie to uczyniła.
Marion Bartoli powiedziała w piątek, że Williams zmaga się z problemami z mięśniem przywodziciela uda. Amerykanka nie próbowała jednak tłumaczyć swojej porażki ani kłopotami zdrowotnymi ani też większą częstotliwością spotkań w końcówce tygodnia.
- Nie jestem osobą, która szuka jakichkolwiek wymówek. Wiele razy grałam już cztery czy pięć meczów pod rząd. Po prostu nie zdobiłam tego, co powinnam była zrobić i nie prezentowałam tenisa potrzebnego do wygrania tego meczu. Moja rywalka to uczyniła. Problemy z mięśniem przywodziciela czy nie, ona grała, aby wygrać.