Johanna Konta cieszy się z dobrej gry w Pekinie i miejsca w historii

PAP/EPA / WU HONG
PAP/EPA / WU HONG

Niewiele Brytyjek zdołało w ciągu swojej kariery awansować do Top 10 rankingu WTA. Czwarta z nich, Johanna Konta, będzie w niedzielę rywalką Agnieszki Radwańskiej w finale turnieju WTA Premier Mandatory w Pekinie.

- Bardzo mi się tutaj podoba. Po raz pierwszy jestem w Pekinie i mam nadzieję powrócić tutaj jeszcze wiele razy. Atmosfera jest niesamowita. Prawdziwą przyjemnością jest grać na tak pięknym stadionie - powiedziała Johanna Konta, która w lipcowej imprezie w Stanfordzie sięgnęła po pierwszy tytuł rangi WTA.

W sobotę Brytyjka pokonała Madison Keys 7:6(1), 4:6, 6:4, dzięki czemu po raz pierwszy w karierze zagra w finale zawodów rangi WTA Premier Mandatory. - Madison to bardzo zdolna tenisistka, dysponująca bardzo mocnym uderzeniem. Musiałam sporo się nabiegać, aby przebić na drugą stronę kortu jak najwięcej piłek i starać się wykorzystywać swoje szanse - stwierdziła mieszkająca w Eastbourne 25-latka.

Konta zapisze się w poniedziałek w historii jako 119. singlistka, która znalazła się w Top 10 rankingu WTA. Od czasu wprowadzenia światowej klasyfikacji (3 listopada 1975 roku) dokonały tego wcześniej tylko trzy Brytyjki - Virginia Wade, Sue Barker i Jo Durie. Na sukces ten brytyjski tenis czekał od 1984 roku.

- To dla mnie coś wyjątkowego. Bardzo chciałabym przedłużyć zwycięską passę w Pekinie, dlatego jestem bardzo zaszczycona, że w niedzielę zagram w finale - stwierdziła Konta, która o godz. 10:30 polskiego czasu spotka się z Agnieszką Radwańską. W obecnym sezonie obie panie zmierzyły się ze sobą w III rundzie zawodów w Cincinnati, gdzie krakowianka triumfowała 6:7(1), 6:4, 6:0. Zwycięstwo to pozwoliło Polce cieszyć się z sukcesu w klasyfikacji generalnej tegorocznego US Open Series.

ZOBACZ WIDEO: Krychowiak o swoim stylu. "Czy poprawiam fryzurę w przerwie? Nie mogę odpowiedzieć"

Komentarze (1)
avatar
stanzuk
8.10.2016
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Jak zobaczyłem w tytule " miejsce w historii " to od razu wiedziałem, że artykuł napisał pan Smoliński.