Niedzielny finał Wimbledonu 2017 był jednostronnym starciem. Roger Federer pokonał debiutującego na tym etapie The Championships Marina Cilicia 6:3, 6:4, 6:1 w 101 minut.
- To dla mnie coś wyjątkowego. Wimbledon od zawsze był moim ulubionym turniejem. Na tych kortach grali moi bohaterowie z dzieciństwa - mówił po zwycięstwie Federer.
Szwajcar cieszył się z sukcesu, ale wyraził też ubolewanie z powodu swojego rywala, który w trakcie meczu miał problemy zdrowotne i prosił o interwencję medyczną, a po zakończeniu jednego z gemów rozpłakał się. - To okrutne. Ale Marinowi należą się gratulacje za wspaniały turniej. Dzielnie walczył i jest bohaterem.
Dla tenisisty z Bazylei to ósmy triumf w Wimbledonie. Pobił tym samym rekord siedmiu tytułów, który dzielił z Pete'em Samprasem i Williamem Renshawem. - To dla mnie magiczny moment. Nie mogę w to uwierzyć. To, że tworzę historię Wimbledonu, wiele dla mnie znaczy - wyjawił.
- Nie byłem pewien, czy jeszcze kiedykolwiek wystąpię tu w finale, zwłaszcza po przegranych finałach z Novakiem Djokoviciem w sezonach 2014 i 2015. Ale wierzyłem, że mogę to zrobić. I oto jestem z ósmym tytułem. A w całym turnieju nie straciłem seta. To coś niesamowitego - dodał.
Dla Szwajcara to 19. wielkoszlemowy tytuł w karierze, w tym drugi w 2017 roku. W styczniu wygrał Australian Open. - Jestem zaskoczony z tego, jak w moim wykonaniu wygląda ten rok. Gdyby mi ktoś powiedział, że w tym sezonie wygram dwa tytuły wielkoszlemowe, pewnie bym się roześmiał. A teraz to stało się faktem - przyznał.
- W przyszłym roku będę miał już 36 lat, ale przyjadę na Wimbledon i będę chciał obronić tytuł - zapowiedział.
ZOBACZ WIDEO: Artur Szpilka: Nie wiem, co będzie dalej (WIDEO)