Wim Fissette nie jest już trenerem Johanny Konty. Brytyjka zakończyła sezon

PAP/EPA / MARK LYONS / Na zdjęciu: Johanna Konta
PAP/EPA / MARK LYONS / Na zdjęciu: Johanna Konta

Johanna Konta z powodu kontuzji stopy nie wystąpi już w tym roku na zawodowych kortach. Brytyjka zakończyła także współpracę z Wimem Fissette'em i teraz będzie starała się skompletować sztab przed rozpoczęciem nowego sezonu.

W tym artykule dowiesz się o:

- Po odpowiednim namyśle oraz rozmowie Wim Fissette i ja postanowiliśmy wspólnie zwieńczyć naszą współpracę. Nasze stosunki zakończyły się bardzo przyjacielsko i życzę Wimowi wszystkiego co najlepsze. Razem sporo osiągnęliśmy, zatem pragnę mu podziękować za jego cierpliwość, ciężką pracę i opinie - oznajmiła w specjalnym oświadczeniu Johanna Konta.

Belg został trenerem Brytyjki w grudniu 2016 roku. Pod jego okiem tenisistka z Eastbourne wygrała zawody w Sydney i Miami oraz była w finale imprezy w Nottingham. Dotarła także do półfinału wielkoszlemowego Wimbledonu 2017. Po zakończeniu londyńskiego turnieju Konta nie imponowała i z powodu kontuzji stopy nie mogła skutecznie walczyć o miejsce w Mistrzostwach WTA. Do Singapuru nie poleci po raz drugi z rzędu.

- Stan mojej stopy poprawia się, ale doradzono mi, aby jeszcze trochę ją oszczędzać, dlatego nie polecę do Singapuru czy do Zhuhai na turniej WTA Elite Trophy. Obie imprezy są niesamowite, ale muszę mieć pewność, że będę mogła w pełni zdrowa rozpocząć przygotowania do mam nadzieję ekscytującego sezonu 2018 - stwierdziła 10. obecnie rakieta świata.
 
Konta musi teraz postarać się o nowego trenera, aby skompletować sztab. W dalszym ciągu pomagać jej będą Andrew Fitzpatrick (sparingpartner), Gill Myburgh (specjalistka od przygotowania fizycznego), Milly Mirković (fizjoterapeutka) i Elena Sosa (trenerka mentalna). - Celem będzie jak najszybsze znalezienie nowego trenera bądź trenerów. Skupię się jednak na tym, aby podjąć właściwą decyzję niż pochopną.

ZOBACZ WIDEO: Polka zachwyciła miliony internautów. Dziś jest bohaterką filmu "Out of Frame"

Komentarze (0)