Bjorn Borg - John McEnroe, czyli Pieśń Lodu i Ognia

Bjoern Borg był chłodny i niedostępny, niczym góra lodowa. John McEnroe - przeciwnie. Głośny i wybuchowy, istny wulkan emocji. Inni, a jakby tacy sami. Ich rywalizacja rozgrzewała tenisowy świat. Film "Borg/McEnroe" Janusa Metza wchodzi do kin.

Kamil Kołsut
Kamil Kołsut
AFP
Ta opozycja to nie hiperbola.

Borg był jak kamień. Zimny, skupiony. Dziś mówią: sfokusowany na celu. Od jego nazwiska twórcy filmu "Star Trek" nazwali rasę cyborgów - potężnych, acz wyzbytych emocji.

Mówiono o nim: "Ice Borg", czyli "góra lodowa". I jak góra lodowa stał się dzięki temu wielki. Pod koniec lat siedemdziesiątych dominował na światowych kortach. Sześć razy wygrał Roland Garros, pięciokrotnie był najlepszy w Wimbledonie. Klasyczny przystojniak blond stał się w tenisie pierwszą gwiazdą rozmiarów pop. Wszyscy go kochali, mało kto go znał. Poza kortem był wyniszczonym ciężką pracą emocjonalnym wrakiem.

Zmierzch jego ery okazał się świtem kariery McEnroe'a. Ścierali się na skraju światów, na granicy dnia i nocy. Robot kontra husarz, precyzja kontra improwizacja.

Amerykanin słynął z tego, że kiedy grał, zawsze leciały iskry. Wykłócał się na korcie, obrażał sędziów. Rozwydrzony Jerzy Janowicz to przy nim emanacja spokoju. Był nieobliczalny zarówno podczas gry, jak i poza nią.

ZOBACZ WIDEO: Manchester United w ćwierćfinale Pucharu Ligi Angielskiej. Zobacz skrót meczu ze Swansea [ZDJĘCIA ELEVEN]

Zupełnie inni, a jakby tacy sami. Opętani żądzą zwyciężania. Jeden wybuchał na zewnątrz, wobec świata. Drugi tylko do środka, destrukcyjnie, w siebie.

W meczach o stawkę spotykali się czternaście razy. Bilans - jakżeby inaczej - mają remisowy. Ich pierwszym wielkim starciem był finał Wimbledonu z 1980 roku. I to właśnie on jest osią filmu. Pięć setów. Upadki, wzloty, wstawanie z kolan. I zwycięzca. Ale czy to naprawdę istotne, który?

- Andre Agassi powiedział kiedyś, że każdy mecz tenisa to miniatura życia. Przesadził. Ten film pokazuje jednak, że pojedyncze spotkanie może sprawiać wrażenie, jakby zależał od niego cały świat - pisze o filmie John DeFore z "Hollywood Reporter". A Brad Wheeler z "Globe and Mail" dodaje: - Gem, set, prawie wielki film.

Kino kocha historie wielkich sportowych pojedynków, o czym świadczy sukces "Wyścigu" Rona Howarda o rywalizacji Jamesa Hunta i Nikiego Laudy. A Borg oraz McEnroe to jakby archetypy z podobnej opowieści.

Co ciekawe, w Wielkiej Brytanii film promowany jest pod nazwą "Borg kontra McEnroe", nie "Borg/McEnroe". Dystrybutor uznał, że trudno porównywać dzieło Metza do howardowskiego "Frost/Nixon" o pojedynku amerykańskiego prezydenta z telewizyjnym showmanem.

Dla niego ten film to raczej "Obcy kontra Predator".

Czy obejrzysz film "Borg/McEnroe"?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×