Rozpoczynając turniej ATP w Paryżu, Jack Sock był 24. tenisistą w rankingu ATP Race. Jak przyznał, przed startem zawodów nawet nie wiedział, że ma szansę na awans do Finałów ATP World Tour. Trudno było się temu dziwić. Kwalifikacja Amerykanina do londyńskiego Masters wydawało się abstrakcją.
Aby gracz z Nebraski awansował do Finałów ATP World Tour, musiało zostać spełnionych dziesięć warunków. Mianowicie: Pablo Carreno musiał odpaść przed ćwierćfinałem, Sam Querrey, Kevin Anderson i Juan Martin del Potro przed półfinałem, Jo-Wilfried Tsonga przed finałem, Lucas Pouille, Roberto Bautista, John Isner i Albert Ramos nie mogli zdobyć tytułu, a sam Sock musiał zwyciężyć w całym turnieju.
Z matematyki dobry nigdy nie byłem, ale nawet ja bez problemów potrafię sobie uzmysłowić, że szanse 25-latka z Nebraski na wywalczenie biletu do Londynu nie były duże. Dlatego też, pisząc artykuł o szansach poszczególnych tenisistów na awans do Finałów ATP World Tour, pozwoliłem sobie na określenie, że "awans Socka należałoby traktować w kategorii cudu".
Ale z każdym dniem turnieju to, co wydawało się niemożliwe, stawało się coraz bardziej realne. Sock wygrywał mecze, a kolejni rywali się wykruszali. Carreno, Querrey, Anderson i Tsonga odpadli w II rundzie, Pouille i Bautista w 1/8 finału, del Potro w ćwierćfinale, a Isner w półfinale. Dziewięć warunków zostało spełnionych. Został jeden, ten najważniejszy.
I on także został spełniony. W niedzielnym finale Rolex Paris Masters Amerykanin pokonał 5:7, 6:4, 6:1 Filipa Krajinovicia i wywalczył pierwszy w karierze tytuł rangi ATP World Tour Masters 1000 oraz kwalifikację do Finałów ATP World Tour. Od razu po zakończeniu tego spotkania zacząłem szukać w głowie ostatniego podobnego zdarzenia. Przypomniały mi się Mistrzostwa WTA 2015, kiedy to przed ostatnią kolejką fazy grupowej Agnieszka Radwańska miała iluzoryczne szanse na wyjście z grupy. Wtedy też mało kto wierzył w taki scenariusz, który jednak się ziścił. Polka awansowała do półfinału, a następnie zdobyła tytuł.
A dodatkowo nie można zapominać, że Sock był bliski porażki już w II rundzie. W meczu z Kyle'em Edmundem przegrywał 1:5 w decydującym secie, ale odwrócił losy pojedynku i zwyciężył 4:6, 7:6(4), 7:6(5). Wyjawił, że wówczas myślał już o wakacjach i wspólnej grze w golfa ze swoim przyjacielem, Isnerem.
Wakacje i golf z kumplem będą musiały poczekać. Bo stał się tenisowy cud - Sock awansował do Finałów ATP World Tour.
Marcin Motyka
Zobacz więcej tekstów autora -->
ZOBACZ WIDEO: Urugwaj i Meksyk sprawdzą Polaków. "Te mecze dostarczą dużo materiału"