Marcin Motyka: Eksperyment na młodym organizmie. Czy tak będzie wyglądał tenis przyszłości? (komentarz)

PAP/EPA / GEORGIOS KEFALAS  / Na zdjęciu: Denis Shapovalov
PAP/EPA / GEORGIOS KEFALAS / Na zdjęciu: Denis Shapovalov

W rozgrywanych w obecnym tygodniu Finałach Next Gen władze ATP testują wiele innowacji. Nam, sympatykom tej dyscypliny, nakazuje to, aby się zastanowić, czy właśnie tak będzie wyglądał tenis przyszłości. Oraz czy na pewno takiego tenisa chcemy.

W tym artykule dowiesz się o:

Tenis jest jedną z nielicznych dyscyplin sportu, w zasady której przez lata nie ingerowano. Jedyną nowinką, bez której obecnie nie wyobrażamy sobie pojedynku tenisowego, było wprowadzenie w latach 70. XX wieku tie breaka. Stało się to na wyraźnie życzenie coraz chętniej transmitującej tenis telewizji. Twórca tie breaka, James van Alen, zapisał się w historii białego sportu w nie mniejszym stopniu niż major Walter Clopton Wingfield, który w 1873 roku jako pierwszy na świecie spisał zasady gry w lawn tennis - jak wówczas była nazywana ta dyscyplina sportu - nadając jej grecką nazwę sphairistike.

Tenisowi puryści z pewnością z niezadowoleniem przyjęli najnowszy pomysł władz ATP, które trwające właśnie Finały Next Gen ATP wzięły sobie za pole do eksperymentów. Podczas turnieju w Mediolanie testowanych jest wiele innowacji: mecze rozgrywane są do trzech wygranych setów, ale zwycięzcą partii zostaje ten, który jako pierwszy zdobędzie cztery gemy (tie break następuje przy stanie), a w gemach nie ma gry na przewagi. Dodatkowo nie ma netów (gdy piłka po serwisie dotknie w siatki i spadnie w pole, gra jest kontynuowana), czas 25 sekund pomiędzy wymianami jest oficjalnie odliczany przez zegar, nie ma sędziów liniowych (za sędziowanie odpowiada elektroniczny system Hawk Eye).

Decydenci ATP na każdym kroku przekonują, że to krok w kierunku ewolucji tenisa. Że tej dyscyplinie sportu potrzeba świeżości. Swoje pomysły gorąco zachwalają. Lecz nie wszystkim to się podoba. Wśród znawców tenisa, ale też zwykłych kibiców, toczą się ożywione dyskusje. I jak w życiu - jednym te zasady się podobają, innym - nie.

Przyznam, że ja podchodzę do tego sceptycznie. Co nie oznacza, że części z innowacji stosowanych podczas mediolańskiego turnieju nie przeniósłbym do rozgrywek głównego cyklu. Przede wszystkim elektroniczne sędziowanie. Chętnie zobaczyłbym też zegar odmierzający czas pomiędzy wymianami. Jak wiemy, w rozgrywkach ATP także obowiązuje reguła maksymalnie 25-sekundowej przerwy pomiędzy punktami, ale jej egzekwowanie leży w gestii sędziego. Jedni arbitrzy są bardziej liberalni, drudzy - mniej. A maszyna jest bezduszna. I nie obchodzi jej, że ktoś potrzebuje więcej czasu na wznowienie akcji, bo po raz kolejny musi poprawić włosy czy spodenki.

ZOBACZ WIDEO Kamil Grosicki: Gdzieś tam miejsce dla mnie z przodu się znajdzie

Z kolei braku netów, braku gry na przewagi w gemach czy rywalizacji do czterech wygranych gemów w secie sobie nie wyobrażam. Moim zdaniem to wprowadza dodatkowy element przypadkowości. Zgadzam się z Andriejem Rublowem, który po porażce z Hyeonem Chungiem powiedział: - Te zasady promują nie ciężej pracujących, lecz tych, którzy mają więcej szczęścia.

Nie jest tajemnicą, że od lat toczy się dysputa, jak sprawić, by mecze były krótsze. W dużej mierze wymusza to telewizja. We współczesnym świecie nie ma wielkiego sportu bez telewizji. A tenis, jak wiemy, nie da się ograniczyć w ramy czasowe. Tenis jak żaden inny sport potrafi przewrócić do góry nogami telewizyjną ramówkę. A na to stacje, zwłaszcza amerykańskie, nie patrzą przychylnym okiem.

"Szybciej", "Intensywnej", "Ciekawiej" - takimi hasłami ATP promuje Finały Next Gen. Czy faktycznie tak jest, każdy z nas może ocenić sobie sam. Na pewno ATP w Mediolanie eksperymentuje na młodym organizmie. Ja patrzę na to z zaniepokojeniem, zastanawiając się: "Czy właśnie tak będzie wyglądał tenis przyszłości"?

Bo, jak już kiedyś napisałem w felietonie poświęconym rozgrywkom International Premier Tennis League, nie chciałbym, aby w przyszłości o wygranej w finale turnieju wielkoszlemowego zadecydował trafiony po taśmie as serwisowy.

Marcin Motyka

Zobacz pozostałe teksty autora ->>

Źródło artykułu: