Przystępując do pojedynku ze Steve'em Darcisem, Jo-Wilfried Tsonga wiedział, że nie może sobie pozwolić na porażkę, by nie postawić swojej reprezentacji w trudnej sytuacji. W pierwszej piątkowej grze bowiem Lucas Pouille przegrał z Davidem Goffinem. Tsonga miał więc wygrać i wyrównać stan rywalizacji. Swoje zadanie wykonał w imponującym stylu.
Napędzany dopingiem ponad 25-tysięcznej publiczności Francuz od początku z werwą ruszył do ataku. Grał agresywnie, chciał przejmować inicjatywę w wymianach i posyłać jak najwięcej uderzeń kończących. Pierwszy set zakończył się wynikiem 6:3 dla reprezentanta gospodarzy, który od stanu 3:3 zdobył trzy gemy z rzędu.
W drugiej partii Tsonga nie zwolnił tempa. Co więcej, jeszcze je podkręcił. Całkowicie zdominował swojego rywala, uzyskał dwa przełamania i łatwo wyszedł na prowadzenie 4:0, by ostatecznie wygrać 6:2.
Darcis w tegorocznej edycji Pucharu Davisa pozytywnie zaskakiwał. Był bohaterem belgijskiej ekipy w meczu I rundy z Niemcami, kiedy to pokonał Philippa Kohlschreibera i Alexandra Zvereva, a także półfinałowej konfrontacji z Australią, w której wygrał decydującą o awansie do finału grę. Ale piątek to nie był jego dzień. Nie dość, że nie prezentował optymalnej formy, to dawał się sprowokować miejscowej publiczności.
ZOBACZ WIDEO: Polska sędzia robi furorę w zagranicznych mediach. "Niektórzy mi się oświadczają"
W trzeciej odsłonie obraz gry nie uległ zmianie. Tsonga wciąż kontrolował przebieg rywalizacji i zdobywał kolejne gemy. W tym secie pozwolił sobie na stratę ledwie jednego gema i odniósł jak najbardziej zasłużone zwycięstwo.
Pojedynek trwał godzinę i 46 minut. W tym czasie Tsonga zaserwował 12 asów, przy własnym podaniu wygrał 50 z 64 rozegranych wymian, ani razu nie musiał bronić się przed przełamaniem, wykorzystał sześć z 11 break pointów, posłał 32 zagrania kończące i popełnił 13 niewymuszonych błędów. Darcisowi natomiast zapisano jednego asa, 16 uderzeń wygrywających oraz 32 pomyłki własne.
- Jestem bardzo zadowolony - mówił po meczu 32-latek z Le Mans. - Gdy drużyna przegrywa pierwszą grę, to nie jest to łatwa sytuacja, dlatego cieszę się, że po piątku remisujemy. Teraz czeka nas debel. Nie wiem, czy w nim wystąpię, to decyzja kapitana.
Tym samym po pierwszym dniu rywalizacji w Lille jest remis 1:1. W sobotę zostanie rozegrana gra deblowa. Zwycięzcą finału zostanie drużyna, która wygra trzy gry.
Francja - Belgia 1:1, Stade Pierre Mauroy, Lille (Francja)
finał Grupy Światowej, kort twardy w hali
piątek - niedziela, 24-26 listopada
Gra 1.: Lucas Pouille - David Goffin 5:7, 3:6, 1:6
Gra 2.: Jo-Wilfried Tsonga - Steve Darcis 6:3, 6:2, 6:1
Gra 3.: Richard Gasquet / Pierre-Hugues Herbert - Ruben Bemelmans / Joris de Loore *sobota, od godz. 14:00
Gra 4.: Jo-Wilfried Tsonga - David Goffin *niedziela, od godz. 13:30
Gra 5.: Lucas Pouille - Steve Darcis *niedziela