Rok bez Justine Henin w grze

W rok po zakończeniu kariery przez Belgijkę pierwsze miejsce w rankingu zajmuje Dinara Safina, która wygrała z nią ostatni mecz w trzeciej rundzie niemieckiego turnieju. Rosjanka zajęła fotel liderki, skoro pokonała numer jeden? Jednak nie tak prosto upłynął ostatni rok w świecie kobiecego tenisa, jak mogłoby się wydawać.

W tym artykule dowiesz się o:

Justine Henin w całej swojej karierze w turniejach z cyklu WTA Tour tryumfowała 41 razy. Siedmiokrotnie były to Wielkie Szlemy - odnotowała zwycięstwo w każdym oprócz Wimbledonu. Czterokrotnie tryumfowała w Paryżu w 2003 i w latach 2005-07. W 2006 zaliczyła wszystkie finały wielkoszlemowe. Na Igrzyskach Olimpijskich w Atenach w 2004 roku zdobyła złoty medal. Dwukrotnie wygrała turniej mistrzyń kończący sezon (2006-07). W sezonie 2005 i 2007 grała w warszawskim J&S Cup i nie przegrała w Polsce żadnego meczu. Na korcie zarobiła niespełna 20 milionów dolarów.

Za tymi oszałamiającymi wynikami stoi wspaniała gra Belgijki. Henin przez całą swoją karierę zachwycała precyzją zagrań, przemyślanymi piłkami, zawsze bardziej sposobem niż siłą uderzeń. Fascynowała jednoręcznym backhandem dopracowanym do perfekcji. Filigranowa zawodniczka była w stanie poradzić sobie z każdą inną tenisistką.

Na początku sezonu 2008 Justine prezentowała umiarkowanie dobrą formę: wygrała dwa turnieje w Sydney i Antwerpii. W Australian Open w ćwierćfinale okazała się od niej lepsza Maria Szarapowa. Sygnałem ostrzegawczym, że coś jest nie tak mógł być mecz w ćwierćfinale w Miami. Belgijka przegrała z Sereną Williams 2:6, 0:6, co zostało odnotowane jako jedna z największych porażek liderki rankingu od 1999 (wtedy jedynkę Martinę Hingis takim wynikiem skompromitowała Jelena Dokic w Wimbledonie). Kontuzja prawego kolana wykluczyła tenisistkę z gry do maja, kiedy to po raz ostatni wystąpiła w turnieju w Berlinie. Potem była już tylko zaskakująca konferencja prasowa, łzy trenera Carlosa Rodrigueza i zawód dla tysięcy fanów na całym świecie...

W stolicy Niemiec mistrzynią została Dinara Safina. W finale po trzysetowym spotkaniu pokonała, także wyżej rozstawioną, swoją rodaczkę Jelenę Dementiewą. Dla Dinary było to pierwsze zwycięstwo w turnieju tej rangi i początek drogi dosłownie na sam szczyt w drugiej połowie roku. Na mączce ważne zwycięstwo w Rzymie odniosła jeszcze Jelena Jankovic.

Przebojem do pierwszej dziesiątki rankingu weszła Agnieszka Radwańska. Polka po wcześniejszym zwycięstwie w Pattaya City, dołożyła wygraną w Istambule i Eastbourne, czyli tytuły zdobyte na trzech różnych nawierzchniach kortów!

W koronnych rozgrywkach Henin, Rolandzie Garrosie, trudno było wytypować faworytkę - od lat była nią Belgijka. Rok wcześniej w finale pokonała Anę Ivanovic i pod jej nieobecność okazało się, że nikt inny nie jest w stanie zatrzymać Serbki. W decydującym meczu Ivanovic pokonała Safinę, dla której był to pierwszy finał Wielkiego Szlema.

Do ostatnich faz turniejów zaczęła przebijać się fala nowych tenisistek. Młode zawodniczki odnotowywały pierwsze tytuły. I tak Katerina Bondarenko wygrała w Birmingham, Alize Cornet w Budapeszcie, a Sara Errani w Palermo. W Stanford zwyciężyła Aleksandra Wozniak - Kanadyjka, która przebiła się z eliminacji. Jak się okazało zawodniczki z czołówki nie stanowią już żadnej przeszkody w zdobywaniu tytułów przez niżej sklasyfikowane zawodniczki. Każda tenisistka była po prostu do ogrania. Przez pierwsze miesiące po rezygnacji Henin z zawodowej gry nieustannie przez światowe korty przewijał się komentarz o kryzysie, braku prawdziwej liderki i widoków na godną następczynię. W pierwszej dziesiątce możliwa była każda roszada - zawodniczki prezentowały tak zmienną formę.

Pośród tego zamieszania nieznanych nazwisk czy nieoczekiwanych sukcesów starszych zawodniczek (32-letnia Tamarine Tanasugarn wygrała w 's-Hertogenbosch i osiągnęła ćwierćfinał Wimbledonu) wyraźnie zaznaczył się ewenement sióstr Williams. Venus i Serena już są historycznymi postaciami dyscypliny, a pokazały, że to wcale jeszcze nie koniec ich oszałamiających karier. Odnotowujące meczowe wpadki w mniejszych turniejach i borykające się z kontuzjami, w najważniejszych turniejach dają z siebie wszystko.

W finale Wimbledonu 2008 Venus pokonała właśnie Serenę, a wspólnie wygrały w Londynie debel. W Nowym Jorku tryumfowała młodsza z sióstr (pokonała Jelenę Jankovic, Serbka była wówczas pierwszą rakietą na świecie), w kolejnej z najważniejszych rozgrywek - turnieju mistrzyń kończącym sezon - najlepsza była starsza. W finale Australian Open znów Serena nie dała żadnych szans, tym razem, Dinarze Safinie i po raz kolejny objęła pierwszą pozycję w rankingu. Wielkie szlemy wydają się być zarezerwowane dla Williams, kiedy w grze nie ma już Henin.

Przed US Open zwyżkę formy zanotowała Safina, wygrywając kolejno w Los Angeles i Toronto. Wtedy też od turnieju w Sztokholmie, WTA Tour zyskało nową gwiazdę - dziewiętnastoletnią Caroline Wozniacki. Dunka polskiego pochodzenia do dzisiaj ma na koncie łącznie cztery tytuły (w 2008 New Haven, Tokio z pulą nagród 175 tysięcy dolarów, w 2009 Ponte Vedra Beach) i stoi obecnie na progu pierwszej dziesiątki. W pierwszej dziesiątce już jest 20-letnia Victoria Azarenka. Bułgarka wygrała w tym sezonie kolejno imprezy w Brisbane, Memphis i w Miami - w ostatniej z nich w finale pokonała Serenę Williams!

W Top Ten stale zajmuje miejsce Jelena Dementiewa, która zdobyła olimpijskie złoto (Safina była finalistką), a na początku 2009 podbiła turnieje w Australii w Auckland i Sydney oraz w Europie w Luxemburgu. W lutym w Paryżu przed własną publicznością tryumfowała Amelie Mauresmo. Francuzka dwukrotnie tryumfowała w Wielkim Szlemie, a jej mecze z Henin były szlagierami. To zwycięstwo dało fanom trochę nadziei, ale wygląda na to, że był to tylko przebłysk najlepszej formy.

Ana Ivanovic, która po Rolandzie Garrosie nie prezentowała już tak wysokiej formy, zdołała do tej pory wygrać jeszcze turniej w Linzu pod koniec sezonu 2008. Jej rodaczka Jelena Jankovic trochę wcześniej wygrała trzy kolejne turnieje (Pekin, Stuttgart, Moskwa) i znowu przypomniała o sobie w nowym hiszpańskim turnieju w Marbelli - Anadalucia Tennis Experience na początku kwietnia.

Dinara w drodze do szczytu listy WTA, który zajmuje od trzech tygodni, oprócz wygranej w Tokio (pula nagród 1 340 tysięcy dolarów) i wspomnianego finału w Melbourne, na potwierdzenie swojej pozycji wygrała zeszłotygodniowy turniej w Rzymie. Pokonała w finale Swietłanę Kuzniecową - nie było to pierwsze spotkanie tych tenisistek w ostatnim czasie, a właściwie rewanż za finał w Stuttgarcie miesiąc wcześniej. Kuzniecowa, która z Justine Henin regularnie spotykała się w finałach turniejów i zwykle pozostawała już tylko finalistką, ciągle nie odnalazła czegoś, co pozwoliłoby jej przegonić kilka z czołowych tenisistek. Swietłana stale utrzymuje wysoki poziom gry i daje lekcje tenisa niżej sklasyfikowanym zawodniczkom, jednak nie jest w stanie grać jeszcze odrobinę lepiej.

Tenisowy sezon zatoczył koło z małą poprawką - w tym roku nie będzie turnieju w Berlinie. Zastępuje go Warsaw Open w polskiej stolicy rozpoczynający się w poniedziałek, 18. maja. Wystąpi w nim Maria Szarapowa, która większość ostatniego roku kreczowała z powodu kontuzji ramienia i szybko utraciła pierwszą pozycję w rankingu, która przypadła jej zaraz po rezygnacji Henin.

Co przez ten rok robiła Justine?

Od zakończenia kariery na stronie internetowej tenisistki regularnie pojawiają się informacje o akcjach, w które się angażuje. Razem ze swoim długoletnim trenerem Carlosem Rodriguezem ostatnio zajmują się przygotowywaniem letnich warsztatów tenisowych dla młodych ludzi - The 6th Sense Academy. Prowadzi swoją założoną w 2003 roku fundację Les Vingt Coeurs de Justine ("vingt coeurs" po francusku brzmi jak "vainqueurs" czyli zwycięzcy). Występuje w telewizji w talk-showach i programach rozrywkowych. Studiuje, w przyszłym roku planuje zdawać egzaminy końcowe.

Za tenisem w tym roku zatęskniła Kim Clijsters i planuje powrót od pokazowego meczu w czasie Wimbledonu. Lindsay Davenport po urodzeniu pierwszego dziecka w 2007 roku też długo nie wytrzymała z dala od kortu. Po kilkuletniej przerwie do gry wróciła Martina Hingis. Powrót Clijsters dopiero będzie nam dane ocenić, Davenport potraktowała grę bardziej jako możliwość zwiedzania świata, a Hingis ostatecznie pożegnała się z rakietą po aferze narkotykowej. Wobec tego może lepiej wcale nie oczekiwać od wielkiej Justine Henin powrotu. Dzięki temu już zawsze będzie Numerem Jeden.

W zeszłym tygodniu swój pierwszy turniej w karierze wygrała Belgijka Yanina Wickmayer. Tryumfowała w portugalskim Estoril. Dwudziestolatka urodzona w Lier ma wysoko postawioną poprzeczkę, jeśli chce być najlepszą tenisistką w historii swojego kraju. Belgowie na pewno mają nadzieję na godną następczynię Justin Henin.

Źródło artykułu: