Łesia Curenko zagra o półfinał US Open. "Wynik z Karoliną Woźniacką był dobry przez dzień"

Getty Images / Al Bello / Na zdjęciu: Łesia Curenko
Getty Images / Al Bello / Na zdjęciu: Łesia Curenko

Łesia Curenko w drodze ćwierćfinału US Open, pierwszego w karierze w wielkoszlemowym turnieju, wyeliminowała Karolinę Woźniacką. W środę o półfinał Ukrainka zagra z Naomi Osaką.

Łesia Curenko (WTA 36) sprawiła jedną z największych niespodzianek w tegorocznym US Open. W II rundzie pokonała 6:4, 6:2 Karolinę Woźniacką. To jej drugie zwycięstwo nad tenisistką z Top 10 rankingu tego lata w Ameryce Północnej. W Cincinnati w drodze do ćwierćfinału wyeliminowała Garbine Muguruzę. Ukrainka już wcześniej miała kilka dobrych występów. W Rolandzie Garrosie doszła do IV rundy, pokonując Coco Vandeweghe i Magdalenę Rybarikovą. W Birmingham rozprawiła się z Darią Kasatkiną i dotarła do ćwierćfinału.

- Myślę, że zwycięstwo nad Garbine Muguruzą w Cincinnati i kilka innych dało mi pewność, że mogę grać dobrze. Przyjechałam tutaj wcześniej i odpowiednio się przygotowałam. Miałam wiele sesji treningowych z moim szkoleniowcem, a także z innymi tenisistkami. Wydaje mi się, że byłam całkowicie gotowa do turnieju. W końcu dobrze się czuję. Nie bolą mnie plecy, a miałam z nimi problemy w Montrealu i Cincinnati - powiedziała Curenko po meczu z Woźniacką.

Ukrainka bardzo dobrze rozpoczęła sezon. W Hobart doszła do półfinału, a w Acapulco zdobyła tytuł. To jej drugi triumf w meksykańskim turnieju, a w sumie czwarty w głównym cyklu. Pierwsze turnieje wygrała w Stambule (2015) i Kantonie (2016). Woźniacką pokonała w sesji nocnej na Arthur Ashe Stadium, największym korcie świata. - Dzięki dwóm tytułom zdobytym w Acapulco, mam dobre doświadczenia jeśli chodzi o rozgrywanie nocnych meczów przy wysokiej wilgotności - stwierdziła Curenko, która na swoim koncie ma siedem zwycięstw nad tenisistkami z Top 10 rankingu. Pięć odniosła w 2015 roku, w którym zadebiutowała w czołowej "50".

29-letnia Ukrainka najwyżej w rankingu była notowana na 29. miejscu, w lipcu ubiegłego roku. Oprócz mistrzyni tegorocznego Australian Open odprawiła Alison van Uytvanck i Katerinę Siniakovą. W trzech meczach straciła 15 gemów. Curenko po raz trzeci awansowała do IV rundy wielkoszlemowej imprezy. Wcześniej dokonała tego w US Open 2016 i Rolandzie Garrosie 2018. Pierwszy ćwierćfinał osiągnęła dzięki wygranej 6:7(3), 7:5, 6:2 z Marketą Vondrousovą.

ZOBACZ WIDEO Kamil Glik chciał zrezygnować z kadry. Zdradza, co zmieniło jego decyzję

W spotkaniu z Siniakovą Curenko przegrywała 1:4, a mogła 1:5 (obroniła dwa break pointy). Tenisistka z Kijowa podniosła się i zdobyła 11 gemów z rzędu. - Zawsze jest niebezpiecznie. Wiele razy możesz pokonać kogoś wysoko notowanego, a następnie przegrać z kimś zajmującym znacznie niższą pozycję. Dla mnie wynik z Karoliną był dobry przez dzień. Następnego przestałam o tym myśleć, aby skupić się na kolejnym meczu, regeneracji i odbudowie mojego nastawienia - powiedziała Curenko.

Za sprawą Curenko i Switoliny po raz pierwszy w historii dwie Ukrainki awansowały do IV rundy wielkoszlemowego turnieju. Ta pierwsza największy ćwierćfinał wcześniej osiągnęła w 2015 roku w Indian Wells (Premier Mandatory). W poniedziałek to się zmieniło. Tenisistka z Kijowa zwyciężyła 19-letnią Vondrousovą po dwóch godzinach i 32 minutach walki. Curenko walczyła z fizycznymi problemami w nowojorskim upale, ale Czeszka jeszcze gorzej zniosła trudy tej rywalizacji.

- Nigdy nie czułam się na korcie tak źle. Zwykle radzę sobie z każdą pogodą bez najmniejszego problemu. Jednak to był jeden z najtrudniejszych meczów w moim życiu. Na początku drugiego seta mogłam poczuć jakąś bryzę, lekki wietrzyk. Potem zobaczyłam cień i pomyślałam, że spróbuję, dam sobie jakąś nadzieję. Dobrze, że postanowiłam dalej walczyć, czułam się coraz lepiej i wróciłam do meczu - powiedziała Curenko.

Notująca 29. wielkoszlemowy występ 29-latka z Kijowa po raz pierwszy awansowała do ćwierćfinału. W środę o półfinał zmierzy się z Naomi Osaką (WTA 19), z którą w 2014 roku przegrała w turnieju ITF w Irapuato. - Kilka lat temu Naomi pokonała mnie w małych zawodach w Meksyku. Już wtedy byłam pod wrażeniem jej serwisu i forhendu. Nic się nie zmieniło w jej grze. Jest po prostu bardziej konsekwentna i ma teraz więcej mocy. Myślę, że lubi grać na kortach twardych. Uwielbia atakować przez cały czas. Ja prezentuję trochę inny styl tenisa, więc zobaczymy, co się wydarzy - stwierdziła Curenko, która do ćwierćfinału US Open doszła jako pierwsza Ukrainka od czasu Kateryny Bondarenko (2009). Nigdy reprezentantki tego kraju nie była w półfinale wielkoszlemowej imprezy.

W najbliższy poniedziałek tenisistka z Kijowa awansuje co najmniej na 26. miejsce i będzie to najwyższy ranking w jej karierze. Starcie o półfinał nowojorskiej imprezy z Osaką rozpocznie się na Arthur Ashe Stadium o godz. 18:00 czasu polskiego.

Źródło artykułu: