Rywalizacja na zawodowych kortach tenisowych została zawieszona na początku marca z powodu pandemii koronawirusa. Rozgrywki WTA, ATP i ITF na pewno nie zostaną wznowione do końca lipca. Na ten moment tenis ma wrócić latem w Ameryce Północnej.
John Millman (ATP 43) uważa, że sierpień to zdecydowanie zbyt wczesny termin na powrót tenisa. - Turniej w Indian Wells, czyli ostatni, w którym mieliśmy brać udział przed przerwą, został odwołany, bo w regionie wykryto jeden przypadek zakażenia koronawirusem - mówił dla Australijskiej Agencji Prasowej.
- To byłoby zaprzeczenie tego, gdyby teraz postanowili, że mamy przyjeżdżać w sierpniu, wprawdzie jest tu trochę zarażonych, ale możecie podróżować i grać w tenisa. Niestety sytuacja wygląda tak, że nasze ręce mogą być związane - dodał Australijczyk, który w rankingu najwyżej był notowany na 33. miejscu.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Ministerstwo Zdrowia opublikowało specjalny film
- Przekonamy się, co jest ważniejsze - pieniądze czy zdrowie, nie tylko twoje, ale całej społeczności? Zobaczymy, co jest priorytetem w tenisie - mówił 30-letni Millman, który może się pochwalić dwoma finałami ATP (Budapeszt 2018, Tokio 2019). Przyznał, że odpowiedź już zna.
Wielu tenisistów mocno odczuwa skutki epidemii koronawirusa. Trudno im będzie odmówić powrotu do rywalizacji, nawet jeśli będą sądzić, że nie jest jeszcze bezpiecznie. - Jeśli władze rozgrywek uznają, że mamy wracać, to tak się stanie. Niewiele masz do powiedzenia, gdy twoja kariera wisi na włosku - stwierdził.
Australijczyk zamierza wrócić dopiero wtedy, gdy uzna, że jest to w pełni bezpieczne. - Tenisiści powinni przybywać z miejsc, w których nie ma już koronawirusa i wybierać turnieje w regionach, w których jest tak samo. Obserwując globalną sytuację sądzę, że daleko nam do tego - skomentował ćwierćfinalista US Open 2018.
Zobacz także:
Tim Henman obawia się, że pandemia koronawirusa spowoduje kryzys w tenisie. "Wywoła to długoterminowe trudności"
Nowe informacje ws. US Open. Władze USTA odniosły się do medialnych spekulacji