Marcin Motyka: Przykre konsekwencje nieodpowiedzialności [KOMENTARZ]

PAP/EPA / ANDREJ CUKIC / Na zdjęciu od lewej: Alexander Zverev, Grigor Dimitrow i Novak Djoković
PAP/EPA / ANDREJ CUKIC / Na zdjęciu od lewej: Alexander Zverev, Grigor Dimitrow i Novak Djoković

Skutki cyklu Adria Tour to zakażenia koronawirusem i przerzucanie się winą w mediach. To wszystko przykre konsekwencje nieodpowiedzialności. A można było ich uniknąć. Wystarczyło jedynie zachować rozwagę.

Zainicjowany przez Novaka Djokovicia Adria Tour miał być cyklem turniejów promującym Bałkany i dającym tenisistom możliwość występów w czasie zawieszenia rozgrywek. Dochód z zawodów miał zostać przekazany na cele charytatywne. Idea piękna i warta docenienia. Niestety, została przykryta przez nieodpowiedzialność organizatorów i samych uczestników zmagań.

Już sposób przeprowadzenia pierwszego turnieju serii, w Belgradzie, wzbudzał zastrzeżenia. Podkreślano, że tenisiści nie przestrzegali zasad dystansu społecznego, na trybunach pojawili się kibice i odbyło się kilka wydarzeń towarzyszących, podczas których również bagatelizowano reguły bezpieczeństwa. W mediach pojawiła się krytyka, ale Djoković i organizatorzy uspokajali.

Nie wyciągnięto żadnych wniosków i podczas drugiej imprezy, w zeszły weekend w Zadarze, także panowała pełna swoboda, która została brutalnie przerwana informacją Grigora Dimitrowa, że jest zakażony koronawirusem. W ciągu kolejnych kilkudziesięciu godzin pozytywne wyniki testów na COVID-19 mieli Djoković, Borna Corić oraz Viktor Troicki. Cały cykl został przedwcześnie zakończony, a krytyka jeszcze wzrosła.

ZOBACZ WIDEO: Orlen nie rezygnuje ze wspierania polskiego sportu w czasie kryzysu. "Zwiększyliśmy na to budżet o prawie 100 procent"

A wystarczyło tak niewiele, by tego uniknąć. Bo słowa Djokovicia, że "sytuacja w Serbii jest inna niż w pozostałych krajach" oraz zapewnienia dyrekcji Adria Tour, iż "turnieje są przeprowadzane zgodnie z zaleceniami rządowymi", okazały się warte tyle, co papier, na których zostały spisane.

Jest znacząca różnica pomiędzy stosowaniem się do zasad sanitarnych kraju a zachowywaniem określonych przez organizacje zdrowotne i epidemiologów środków bezpieczeństwa. Dla przykładu w Hiszpanii sytuacja się poprawiła i zniesiono stan zagrożenia epidemiologicznego, poluzowano także restrykcje, ale nie ma mowy o wpuszczaniu kibiców na wydarzenia sportowe, choćby mecze piłkarskiej La Liga.

Tymczasem w Belgradzie i w Zadarze zachowywano się, jakby zapomniano, że pandemia koronawirusa wciąż trwa. Chciano rozegrać normalny turniej w nienormalnych czasach. W okresie, w którym odpowiedzialność i samodyscyplina są na wagę życia i zdrowia. Była dobra zabawa, spotkania z kibicami, impreza w dyskotece. Zabrakło za to refleksji. Ona przyszła po fakcie. A sztuką jest być mądrym przed, a nie po.

Skutki tego wszystkiego to nadszarpnięte zdrowie i nerwy oraz przerzucanie się zarzutami - moim zdaniem irracjonalne. Jeśli już w czymś szukać winy - co według mnie jest bezsensowne - to w braku rozsądku. Ale takie są przykre konsekwencje nieodpowiedzialności organizatorów Adria Tour i uczestników zawodów. Żeby tego uniknąć, należało jedynie zachować tak bardzo wskazaną w obecnym czasie rozwagę.

Jednak zarządzający cyklem zapomnieli o niej. Tak samo jak tenisiści. Koronawirus pokona każdego - nawet znanych, wspaniałych i rozpoznawalnych sportowców, a igranie z niebezpieczeństwem przeważnie kończy się źle. W tym przypadku - narażeniem zdrowia swojego oraz cudzego.

W życiu nie ma nic ważniejszego niż zdrowie. Jest ważniejsze nawet od turniejów tenisowych i dobrej zabawy.

Marcin Motyka

Zobacz pozostałe teksty autora ->>

Novak Djoković, czyli jak zrujnować swój wizerunek

Źródło artykułu: