W sezonach 2017 i 2018 Kevin Anderson należał do ścisłej światowej czołówki. W tym czasie zagrał w dwóch wielkoszlemowych finałach (US Open 2017 i Wimbledon 2018), wystąpił w ATP Finals 2018 oraz awansował na piąte miejsce w rankingu. Jednak od 2019 roku ma poważne problemy zdrowotne, przeszedł operacje łokcia oraz kolana i nie może wrócić do dawnej dyspozycji.
- Na tym etapie kariery najważniejsze dla mnie jest zdrowie - powiedział w rozmowie z ATP Radio. - Ostrożnie planuję kalendarz startów, a gdy wracałem na kort po pierwszej operacji, przedłużyłem rekonwalescencję o kilka tygodni. Staram się dbać o ciało tak bardzo, jak to możliwe. Mam nadzieję, że te sześć miesięcy, które straciłem, przedłuży moją karierę.
- Do miejsca, w którym byłem w 2018 roku, doszedłem dzięki swoim atutom - kontynuował. - Zawsze miałem dobrą etykę pracy i chciałem się doskonalić. Musiałem jednak opuścić swoją strefę komfortu, to było trudne wyzwanie, ale widzę, jak bardzo ważne, aby dalej się rozwijać.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Georgina Rodriguez na snopie siana
Mimo 34 lat i dopiero 123. pozycji w aktualnej klasyfikacji singlistów, Afrykaner wierzy, że stać go na powrót na czołówki. Wyznaczył sobie bardzo ambitne cele.
- Jeśli w 2021 roku będę mistrzem turnieju Wielkiego Szlema i wygram imprezę ATP Masters 1000, byłoby to bardzo udane półtora sezonu. I do tego dążę wraz z moim zespołem. Naprawdę nie mogę się doczekać, by dać sobie taką szansę - wyjawił.