Roland Garros. Mariusz Fyrstenberg wskazał, co będzie kluczem dla Igi Świątek w finale [WYWIAD]

PAP / Piotr Nowak / Na zdjęciu: Mariusz Fyrstenberg
PAP / Piotr Nowak / Na zdjęciu: Mariusz Fyrstenberg

- Debel sam w sobie jest dobrym treningiem - wskazuje Mariusz Fyrstenberg, były czołowy deblista świata. Iga Świątek jeszcze w piątek walczyła o finał gry podwójnej, ale ostatecznie została jej walka o tytuł w singlu przeciwko Sofii Kenin.

Dominika Pawlik, WP SportoweFakty: Iga Świątek wygrała sześć kolejnych spotkań bez straty seta i w sobotę zagra w finale Rolanda Garrosa przeciwko Sofii Kenin. Jak pana wrażenia po dotychczasowych meczach?

Mariusz Fyrstenberg, były tenisista, finalista US Open 2011: Bardzo się poprawiła. Miałem okazję widzieć ją rok i dwa lata temu. Wzmocniła się fizycznie i umie uderzyć mocniej piłkę. Poprawiła też serwis, szczególnie drugie podanie zrobiło na mnie wrażenie. Iga serwuje tak jak mężczyźni, taki kick serwisowy. Ma dopiero 19 lat i wiadomo, że jeszcze bardziej się wzmocni, będzie mocniej i szybciej uderzać, z jeszcze większą kontrolą. To bardzo optymistyczne. Otacza się bardzo fajnymi ludźmi, miałem okazję poznać tę ekipę i porozmawiać z nimi, kiedy byłem w Paryżu. Są bardzo zgrani, świetnie się czują w swoim towarzystwie. Chronią ją przed mediami, żeby nie miała za dużo na głowie. Jej tata bardzo dobrze to wszystko prowadzi, pomaga. Gratulacje dla nich.

Czy przy stylu gry Igi Świątek zaskoczeniem jest osiągnięcie finału właśnie Rolanda Garrosa, a nie innego turnieju wielkoszlemowego?

Ogólnie nie spodziewałem się, że tak szybko osiągnie tak dobry rezultat. Na US Open było widać jej siłę, ale brakowało trochę precyzji. Teraz już precyzja jest. Może panujące warunki i wolniejsze piłki jej pomagają? Nie sądziłem, że osiągnie taki rezultat już w tym roku. Dzięki temu, że będzie rozstawiana, nie będzie musiała od razu grać z najlepszymi pierwszych rund. To na pewno pomoże uzbierać więcej punktów. Zasłużyła na taki wynik.

ZOBACZ WIDEO: Iga Świątek większym talentem niż Agnieszka Radwańska? "Taka dziewczyna trafia się raz na milion"

Grał pan już w finale turnieju wielkoszlemowego. Jakie uczucie może towarzyszyć Idze Świątek? Choć wiadomo, że to nie będzie to samo, bo przecież ze względu na bezpieczeństwo trybuny nie będą wypełnione do ostatniego miejsca, jak to bywa zwykle podczas finałów.

Na pewno będzie to wielka dawka stresu. Bardzo ważny będzie początek. Iga miała do tej pory dobre początki, ale także takie wolniejsze. Grunt to wyjść na kort, zacząć grać swój tenis i wypełniać zadania taktyczne. Nie jestem pewien czy brak publiki przeszkadza, czy pomaga. Może pomagać, bo nie czuje się ciężaru finału.

Ważne będą dwa pierwsze gemy. Kenin jest zawodniczką urodzoną w USA i trenującą tam, ma tenis sprzyjający kortom o nawierzchni twardej. Będzie grała nisko, w miarę płasko. Tu jest szansa dla Igi, będzie mogła podnieść piłkę, szczególnie z forhendu. Umie nadawać rotację, żeby piłka po odbiciu zwiększała wysokość. Drugi serwis kickowany może narobić krzywdy Kenin.

Zagraniczne media i eksperci zachwycają się spokojem w grze Igi Świątek.

Iga dalej reaguje żywiołowo na to, co się dzieje. Nie jest definicją siły spokoju. Wygrywała wszystkie mecze bardzo łatwo, nie została przetestowana, bo np. nie miała meczu, w którym przegrałaby pierwszego seta. Iga nie należy do zawodniczek, które są bardzo spokojne. Kenin miała większą przeprawę, jest lepiej przygotowana na okoliczności stresowe.

Z drugiej strony tenis Igi jest bardzo dojrzały, jakby wcale nie miała dopiero 19 lat. 

W grze wygląda to super. Umie utrzymać piłkę w korcie, czeka na krótszą piłkę od rywalki, żeby zaatakować. Ma już wypracowany styl i nie ma słabych punktów. Mocny serwis, bardzo dobry drugi. Jak trzeba, to przejmuje inicjatywę, potrafi też pójść do siatki. Rozmawiałem z trenerem Igi, Piotrem Sierzputowskim i pracują nad tym elementem. Dobrze więc, że grała debla, bo debel to rozwija.

Jak to jest z tym deblem? Czołowi singliści rzadko go grają, tymczasem Iga prawie do końca turnieju grała zarówno singla, jak i debla. 

Na pewno się nie spodziewała, że dojdzie do finału singla. Aczkolwiek... nawet gdyby wiedziała, że dotrze, to pewnie i tak by się zapisała. Fakt, że występuje w grze podwójnej powoduje, że fajniej gra się singla. Tym bardziej, że nie traciła w grze pojedynczej dużo energii, bo jej mecze trwały niewiele ponad godzinę. Miała więc siłę na drugą konkurencję. Singliści zapisują się do debla, ale ci z Top 10 wiedzą, że mogą grać bardzo długo i nie ryzykują dokładaniem sobie drugiej konkurencji. Iga przed Rolandem Garrosem nie była nawet w Top 50 rankingu WTA, więc inne zawodniczki w okolicach jej rankingu, albo będące wyżej, chętniej grają debla. U niej tak po prostu wyszło. Trzeba to po prostu wziąć za bonus.

Uspokajając kibiców: debel nie wymaga tyle pracy i energii, co singiel. 

Nie. Serwuje się raz na cztery gemy, odpowiada się za połowę kortu, można potrenować spokojnie krosy, bo tenisistki przy siatce tak często nie bywają.

Iga Świątek i Nicola Melichar ostatecznie przegrały w półfinale gry podwójnej w trzech setach. Można uznać to za dobre przetarcie, dodatkowy trening przez finałem?

Tak, to zachowanie ciągłości, jeżeli to dobrze wypadało do tej pory, to czemu miałoby być inaczej przed finałem. Energia i zmęczenie mają mniejsze znaczenie, bo siłę Iga na pewno jeszcze ma. Za to może być zmęczona psychicznie, bo na pewno jakieś wiadomości z Polski do niej dochodzą. Zresztą nawet na korcie powiedziała po meczu półfinałowym w singlu, że wie, co się dzieje w Polsce i dziękuje za gratulacje. Presja i zainteresowanie mogą ją męczyć. Debel sam w sobie jest dobrym treningiem.

Fakt, że Sofia Kenin spędziła na korcie w grze pojedynczej ponad 10 godzin, a Iga Świątek o ponad trzy godziny mniej - będzie mieć znaczenie?

Raczej nie. Obie będą równie zmęczone, ale najbardziej mentalnie całym stresem, który pojawia się w trakcie i po meczu. Oczywiście fizycznie też odczuwają trudy turnieju. Tutaj jednak przewagi żadnej Igi nie będzie.

Hiszpańskie media nieco umniejszają sukcesu Idze Świątek, nazywając tenis kobiecy ruletką. W ostatnich 18 turniejach wielkoszlemowych było dziesięć tenisistek, które wygrały go po raz pierwszy. To chyba dość krzywdząca opinia, nie tylko wobec Polki, ale również wcześniejszych zwyciężczyń?

Nikogo bym tu nie deprecjonował. Jest jak jest. Inni nie mogą sobie poradzić z aktualnie panującymi warunkami, a ona tak. Kiedyś pretensje były do Karoliny Woźniackiej, że dwukrotnie kończyła sezon na pozycji liderki, a nie wygrała szlema. Taka jest punktacja i zasady. Nie może się przepraszać za to, że tak dobrze jej poszło, a w Tourze nie ma żadnej zawodniczki, która zdominowałaby rozgrywki na dłużej. Iga w normalnych (nie pandemicznych - przyp. red.) warunkach też sobie poradzi. Widać, że gra na wysokim poziomie. To nie przypadek.

Czytaj też:
Tenis. Roland Garros. Tego nie było od 1977 roku. Iga Świątek przechodzi do historii
Tenis. Roland Garros. Iga Świątek: Gra pojedyncza to inna historia

Komentarze (0)