Dominika Pawlik, WP SportoweFakty: Przyjechała pani do Kalisza, został zrobiony test. Chorowała pani kilka tygodni temu i mimo to wynik był pozytywny. Ostatecznie jednak została pani dopuszczona do gry po uzyskaniu negatywnego wyniku. Zamieszanie jednak było spore.
Katarzyna Kawa, polska tenisistka: Ta sytuacja zdarzyła mi się nie pierwszy raz. Znów miałam wynik pozytywny, mimo że jestem zdrowa. Jest troszeczkę stresujące, ale z drugiej strony nie mam na to żadnego wpływu, więc miałam po prostu nadzieję na dobre rozwiązanie sprawy.
Mówiła pani po Rolandzie Garrosie, że chce walczyć o sprawiedliwość. Jak wygląda sytuacja?
Jedyną opcją jest droga sądowa, wymaga wpłacenia dużej kaucji w Sportowym Sądzie Arbitrażowym w Lozannie, więc nie wiem jeszcze, czy się na to zdecyduję. Nie byłam jedyną osobą, której się to zdarzyło. Ale byłam jedyną, która nie przeszła COVID, a dostała pozytyw. Pozostali wcześniej chorowali.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: to nie fotomontaż! Niesamowity popis gwiazdy NBA
Trzy dni na kwarantannie w zamkniętym pokoju, kiedy nie wiadomo, co będzie dalej. Jak sobie poradzić w takiej sytuacji?
Nie ma jednej recepty. Najważniejsze jest to, że wiedziałam, że jestem zdrowa. Stresujące było to, że miałam świadomość, że cały mój wysiłek, który ponownie włożyłam w przygotowania, w to, żeby tu być gotowa na mecz, może pójść na marne. Nie wiem do końca, jak sobie radzić w takiej sytuacji. Próbowałam zająć się czymś innym, przekierowywałam swoje myśli gdzieś indziej. Rozmawiałam z wieloma osobami i starałam się im pokazać obraz sytuacji z mojej strony.
Samo zakażenie koronawirusem ma już pani za sobą.
Przeszłam chorobę dość ciężko i długo mi zajęło, by poczuć się w pełni sił. Jestem dwa miesiące po chorobie, więc mój organizm już zregenerował się do tego poziomu, żeby móc grać dobrze.
Teraz coraz więcej imprez będzie w Europie, jeśli chodzi o aktualne procedury, to jest łatwiej na tym kontynencie?
W Europie utrudnieniem jest to, że co chwilę przekraczamy granice i to testowanie jest po prostu potrzebne, żeby cokolwiek polecieć. Gdy jestem w USA, to jestem w jednym miejscu i nie muszę być co chwilę testowana. Są tego plusy i minusy. Plusem jest to, że jestem blisko domu.
A gdzie ruszy pani po Billie Jean King Cup w poszukiwaniu punktów do rankingu?
Bardzo się cieszę, że nadchodzi sezon na nawierzchni ziemnej, która bardzo lubię i na której miałam najlepsze wyniki. Jestem pozytywnie nastawiona do nadchodzących miesięcy. Moim najbliższym turniejem będzie ITF w Zagrzebiu. Później przeniosę się na imprezy przygotowujące do Rolanda Garrosa.
Czy testy, kwarantanny i całe procedury wpływają na przygotowanie do turniejów?
Nie wpływa to bezpośrednio na moje treningi, ale zdarza się więcej dni, kiedy faktycznie nie mogę trenować. Choćby te dni kwarantanny, oczekiwania na wynik. W ciągu miesiąca np. gram cztery turnieje, więc cztery razy muszę być na kwarantannie. Wtedy się okazuje, że cztery dni w miesiącu przesiedziałam w pokoju. Nie jest to bardzo dużo, ale zawsze robi różnicę.
Teraz czas na Puchar Billie Jean King. Gra w kadrze to spełnienie marzeń?
Zdecydowanie tak. Nie mam doświadczenia, jeśli chodzi o grę w reprezentacji. Zagrałam jedyny mecz deblowy kilka lat temu, kiedy wynik meczu był praktycznie przesądzony. Nie zdążyłam poczuć atmosfery, więc mam nadzieję, że to będzie fajne doświadczenie i wygramy ten mecz.
Czytaj też:
Wielka szansa przed Polkami. "Wygrzebaliśmy się z tenisowych zaświatów"
Danka Kovinić błyszczy w kolejnym turnieju w Charleston. Awans nastolatki z Danii