Drużyny Polski i Brazylii wznowiły rywalizację w Hali na Skarpie w Bytomiu przy stanie 1-1. W pierwszym sobotnim pojedynku zmierzyły się Magdalena Fręch i Laura Pigossi, czyli tenisistki które wygrały swoje piątkowe mecze. Po ponad trzech godzinach walki łodzianka pokonała Brazylijkę 4:6, 6:3, 7:6(4).
- Większa presja niż dzisiaj była u mnie w piątek. Cieszyłam się, że spotkanie z Alves skończyło się w dwóch setach. W sobotę emocje były mniejsze, mniej się stresowałam. Nie grałam za to w stu procentach tak, jakbym tego chciała. Moje niezadowolenie było widoczne, za bardzo zwracałam uwagę na to, co mi nie pasowało. Wyłączyłam się w drugim i trzecim secie i w końcu zaczęłam grać swój tenis. Nie był to mój najdłuższy mecz w karierze. W 2017 roku w jednym ze spotkań spędziłam więcej czasu na korcie. Wtedy po trzecim secie nie byłam w stanie chodzić - wyznała Fręch.
- Kapitan cały czas mnie podtrzymywał na duchu. Dostawałam komunikaty, co mam robić w kolejnych gemach, wymienialiśmy się spostrzeżeniami. Ponieważ jestem wzrokowcem, to szybciej koduję, kiedy mam to narysowane. Dawid wprowadzał spokój, nie pokazywał żadnych negatywnych emocji, wspierał mnie. Na tym polega główna różnica między grą w tourze i w reprezentacji. Na turniejach trener może się komunikować z zawodnikiem, ale nie ma wejścia na kort. W Billie Jean King jest kapitan na ławce i to cały czas. Zwykle na przerwach bijemy się ze swoimi myślami, a tu możemy do kogoś skierować swoje uwagi i liczyć na podpowiedzi - dodała.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: to nie fotomontaż! Niesamowity popis gwiazdy NBA
- Rozgrywki drużynowe tracą na prestiżu. W moim przypadku jest tak, że start w Bytomiu zabiera mi możliwość gry w dwóch turniejach WTA, bo przepadły mi eliminacje do turniejów w poprzedni weekend i ten. Gdyby były punkty za te rozgrywki do rankingu WTA, to więcej zawodniczek by w nich startowało. To ciężka decyzja dla tenisistek, zresztą u mnie też tak to wygląda. Walczę o Top 100, chcę zdobywać jak najwięcej punktów. Jeśli chodzi o Wimbledon, to chciałabym zagrać od razu w turnieju głównym. Zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby tak było - zadeklarowała łodzianka.
Przy stanie 2-1 dla Polski na kort wyszła Katarzyna Kawa, która zastąpiła Urszulę Radwańską. Nasza reprezentantka przegrała jednak z Caroliną Alves 3:6, 5:7. W takiej sytuacji decydował debel. Biało-Czerwone wystawiły do gry Fręch i Kawę, a Brazylijki postawiły na Alves i notowaną w Top 30 Luisę Stefani. Polki odwróciły losy spotkania i wygrały ostatecznie 1:6, 6:2, 6:4.
- Na pewno były to bardzo emocjonujące mecze. Był to mój pierwszy występ w kadrze, który miał znaczenie, wcześniej grałam debla, który nie miał wpływu na wynik. W sobotę w singlu nie podołałam, ale cieszę się, że z Magdą w deblu odwróciłyśmy mecz i ostatecznie wygrałyśmy. To było ważne spotkanie, czułyśmy, że ciężar spoczywa na naszych barkach. Jak nie idzie tak, jak powinno, czyli w poważny i zdyscyplinowany sposób, to trzeba szukać innej drogi. Ważne, by wyjść poza granice komfortu, zdobyć się na odwagę, a za tym idą pojedyncze dobre uderzenia, a później za ciosem wygrywanie gemów i jak w tym wypadku - seta. Potrzebowałyśmy energii, dały nam to żarty. Mamy z Magdą dobry kontakt, grałyśmy razem już, a śmiech nam pomagał. Potrzebowałam zagrać mecz. Tylko warunki meczowe są czymś takim, co pozwala na zgranie się z nawierzchnią. Na przyszłość wolałabym, żeby to się działo szybciej niż po dwóch setach. Nie da się jednak ukryć, że singiel pomógł mi później w deblu - stwierdziła Kawa.
Polki wygrały cały mecz 3:2 i to one zagrają w przyszłorocznych kwalifikacjach do turnieju finałowego Pucharu Billie Jean King. Kapitan Dawid Celt od początku uważał, że nie będzie to łatwa przeprawa. - Było bardzo dużo stresu! Wielkie gratulacje dla dziewczyn, że to dźwignęły. Poziomem wszystkie dziewczyny były mocno zbliżone, a podczas rozgrywek międzynarodowych to wyrównuje się. To były trudne i ciasne mecze, trzeba było włożyć dużo zdrowia. Każda z dziewczyn dołożyła cegiełkę do końcowego sukcesu.
- Jeśli chodzi o grę podwójną, to wystawiłem taki duet, bo on był najbardziej zgrany. Magda i Kasia rozegrały kilka dobrych turniejów w USA w poprzednim sezonie, ograły kilka fajnych par. Uznałem, że trzeba postawić właśnie na nie. To była bardzo trudna decyzja. Najtrudniejsza decyzja w mojej karierze kapitana. Ogólnie podczas tego meczu z Brazylią było mnóstwo trudnych decyzji. Nie powiem, że ryzykownych. Ale dziś faktycznie zaryzykowaliśmy i wystawiłem Kasię Kawę do czwartego singla. Po analizach, przemyśleniach miałem strategię i uznałem, że to będzie najlepsza opcja, biorąc pod uwagę styl przeciwniczek. Miałem nadzieję, że uda się to wykorzystać - dodał opiekun Biało-Czerwonych.
Czytaj także:
Turniej WTA w Polsce potwierdzony
Rafael Nadal wskazał czynniki niespodziewanej porażki w Monte Carlo