[b]
Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty: Jak oceniasz pierwszy w karierze wielkoszlemowy start Igi w roli obrończyni tytułu?
[/b]
Piotr Sierzputowski, trener Igi Świątek: Ćwierćfinał to bardzo fajny wynik, patrząc z perspektywy polskiego tenisa nie jest to rzecz normalna. Gdyby po poprzednim French Open ktoś mi powiedział, że w kolejnym turnieju Iga dojdzie do ćwierćfinału, to bym mu raczej nie uwierzył. Bronienie tytułu to niezwykle trudne zadanie. Trzeba mieć ogromną przewagę nad przeciwniczkami, żeby z nimi wygrywać, bo na zawodniczkę, która przed rokiem wygrała w danym miejscu, każdy wychodzi "napompowany" i daje z siebie 110 procent, mocno podnosi poziom swojej gry bo wie, że dla niego to moment z gatunku teraz albo nigdy. Awans do najlepszej ósemki w Paryżu dał nam sporo punktów w rankingu Race to Shenzen. Mam nadzieję, że do końca sezonu utrzymamy dobrą formę i będziemy walczyć o turniej Masters, który zakończy rok.
Dlaczego w ćwierćfinale z Marią Sakkari Iga Świątek nie była Igą Świątek ze swoich wcześniejszych meczów w Roland Garros 2021?
Złożyło się na to kilka rzeczy, trudno wskazać jedną. Po prostu Iga miała słabszy dzień. Na pewno była trochę za bardzo spięta, przez co forhendy, które w poprzednich spotkaniach dawały jej masę punktów, nie działały. Sakkari od razu to wypatrzyła i wykorzystywała. Iga zaczęła grać lepiej jakościowo, dużo bezpieczniej i spokojniej, od połowy drugiego seta. Tylko że Maria była już wtedy nakręcona i świetnie wychodził jej serwis.
Przed tym spotkaniem zwracałeś uwagę na bardzo dobrą grę obronną Sakkari i Greczynka rzeczywiście pokazała się jako znakomita defensorka. Czy to nie było tak, że piłki, które wcześniej dawały Świątek punkty, tym razem wracały, co sprawiło, że Idze zabrakło cierpliwości?
To był jeden z elementów, które złożyły się na przegraną. Zabrakło trochę trzeźwego spojrzenia. Trafnej oceny, co jest tego dnia potrzebne na korcie. Nie zawsze wszystko musi działać. Czasem wystarczy jedno uderzenie, które daje punkty, a resztę wystarczy robić przeciętnie.
ZOBACZ WIDEO: Igrzyska olimpijskie w czasie pandemii koronawirusa. "Będzie ciężko"
W drugim secie Świątek poprosiła o przerwę medyczną. Czy jej problemy zdrowotne miały wpływ na wynik?
Nie miała żadnego urazu. To było lekkie przeciążenie. Coś ją bolało, w pewnym momencie zaczęło jej to przeszkadzać i wzięła przerwę, żeby sobie z tym poradzić.
Początek ćwierćfinału w wykonaniu twojej zawodniczki był całkiem dobry, przez dużą część pierwszego seta Iga prowadziła. Co się stało, że potem Sakkari przejęła kontrolę nad meczem?
Często tak się zdarza, że jedna zawodniczka zagra jedną, dwie świetne piłki, u tej drugiej pojawia się zwątpienie i mecz "ucieka". Nie uważam jednak, że Idze uciekło. To Maria bardzo mocno naciskała, mocno podkręciła tempo po początku, który w wykonaniu obu tenisistek był słaby i składał się w większości z niewymuszonych błędów. Po kilku gemach Sakkari szybciej złapała swój rytm. Iga zrobiła to dopiero w drugim secie.
Co sądzisz o narracji, że to nie Greczynka wygrała to spotkanie, tylko Świątek je przegrała?
Jest w połowie prawdziwa. Moim zdaniem Sakkari sprawiła, że Iga przegrała. Obie miały podobną liczbę niewymuszonych błędów, natomiast Maria dużo błędów wymusiła. Dobrze serwowała, trafiała po liniach. Zagrywała takie piłki, z którymi nawet przy dobrej dyspozycji Iga miałaby problem, a co dopiero w sytuacji, gdy miała słabszy dzień. Jej rywalka chwilami grała bardzo dobrze, ale miała też momenty naprawdę słabej gry. Tylko że takie momenty trzeba wykorzystać. Iga tego nie zrobiła.
Po porażce oczywiście pojawiły się głosy, że zawiniły występy w deblu, że przez nie Świątek była zmęczona, brakowało jej energii i tak dalej.
Iga gra w tenisa dla kibiców i dla show. Sama nie raz mi mówiła, że nakręca ją widok ludzi na trybunach bijących brawo i wstających z miejsc. Taki mecz, jaki Iga i Bethanie Mattek-Sands zagrały z rozstawionymi w deblu z numerem jeden Su-wei Hsieh i Elise Mertens, zostanie zapamiętany na długo. Na pewno nie był bardzo korzystny w kontekście występu w singlu, ale z drugiej strony po to się żyje, żeby pisać historię. A ten mecz był historyczny, takie rzeczy nie zdarzają się często. To najlepszy mecz deblowy kobiet w ostatnich dwudziestu latach, to na pewno.
Rusza cię to, jak czytasz, że start w grze podwójnej był głupotą?
Mam znieczulicę na takie rzeczy, w tym przypadku też wiem, że te opinie nie są uzasadnione. Cieszę się, że mamy trochę hejterów, bo to oznacza, że jest pewnie o wiele więcej osób, które nas wspierają. I że tenis robi się dla ludzi interesujący.
Wspomniałeś o pisaniu historii, a w deblu Iga napisała ją przede wszystkim w piątek, gdy jako pierwsza Polka w erze Open awansowała do finału gry podwójnej Wielkiego Szlema.
Kluczowy dla tego sukcesu był dobór partnerki. Gdyby Iga zagrała z inną zawodniczką, niż Bethanie Mattek-Sands, może i coś by osiągnęły, ale byłaby to raczej krótkotrwała współpraca. A z Bethanie dziewczyny dogadują się świetnie. Iga wykonuje zadania, które dostaje od bardziej doświadczonej koleżanki, dorzuca do tego swoją kreatywność, wszechstronność i wychodzi z tego mieszanka wybuchowa.
Czyli w tej parze to Mattek-Sands dowodzi, a Świątek ma wykorzystywać swój arsenał?
Zgadza się. Bethanie musi mieć głowę na karku, żeby w czasie meczu decydować o tym, co będzie się działo na korcie, a zarazem dokładać swoje punkty. Trochę matkuje Idze, dzięki czemu ona może się bardzo dużo nauczyć. Jak ma zdobywać doświadczenie, jeśli nie grając z jedną z najbardziej utytułowanych deblistek?
Jak doszło do sformowania się tego duetu?
Tak do końca nie wiem. Na pewno to nie Iga odezwała się do Bethanie pierwsza. Zdaje się, że Mattek-Sands napisała do Igi przed Miami z pytaniem, czy nie chciałaby zagrać. Z chęcią zagrała. Potem padło pytanie czy na mączce gramy dalej. Nie chcieliśmy grać w deblu wszędzie, dlatego dziewczyny wystąpiły w Madrycie, a teraz grają w Paryżu. Myślę jednak, że trudno będzie o dłuższą współpracę. Iga robi takie wyniki w singlu, że debel zawsze będzie dla niej tylko dodatkową aktywnością. A taka zawodniczka jak Bethanie nie będzie grać czterech czy pięciu turniejów w grze podwójnej w roku. Z Igą zagrały na razie trzy razy i na wiele więcej się nie zanosi.
W finale debla rywalkami Polki i Amerykanki będą Czeszki Barbora Krejcikova i Katerina Sinakova. Oglądałeś ich mecz z Magdą Linette i Bernardą Perą?
Akurat się rozgrzewaliśmy, ale mamy dookoła telewizory, więc obserwowaliśmy. Mówi się o tej sytuacji, w której Krejcikova wskazała sędzi zły ślad na mączce i zamiast 3:2 zrobiło się 4:1, ale myślę, że mimo to Czeszki były za mocne dla swoich przeciwniczek.
Spodziewałbyś się po Krejcikovej tak nieładnego zachowania?
Pytanie, czy ona w ogóle widziała, gdzie upadła piłka. Nie widziałem całej sytuacji, więc trudno mi ją ocenić, ale wiem, że w ferworze walki tak się zdarza, że piłka znika ci z oczu, a jak masz pokazać ślad, to znajdujesz jakiś i go pokazujesz. Pamiętajmy, że to była tylko jedna piłka, choć z drugiej strony bywa i tak, że pojedyncze akcje zmieniają obraz meczu.
Finał debla kobiet zagracie w niedzielę. Jakie atuty w starciu z Krejcikovą i Sinakovą będą po stronie Świątek i Mattek-Sands?
Przede wszystkim tenisowy luz, który złapały. Bawią się na korcie, mają z tego dużo przyjemności. Czeszki mają natomiast mnóstwo doświadczenia we wspólnej grze, którego Idze i Bethanie brakuje.
Krejcikova może być już mocno zmęczona. W końcu w sobotę gra w finale gry pojedynczej.
Mogliśmy to powiedzieć już tydzień temu. Przed French Open wygrała turniej rangi WTA 250 w Strasbourgu, miała dzień przerwy, przyjechała do Paryża, żeby grać w singlu, deblu i mikście. W grze mieszanej doszła do ćwierćfinału, a przed nią dwa finały. Na tym etapie zmęczenie nie ma już większego znaczenia.
W niedzielę Iga znowu napisze historię?
Zobaczymy. Coś czuję, że finał singla będzie dla Krejcikovej motywujący niezależnie od wyniku. Jak przegra będzie chciała się odkuć, jeśli wygra będzie chciała zostać pierwszą tenisistką od 21 lat, która wygrała w Paryżu zarówno w grze pojedynczej, jak i w podwójnej. Niezależnie od wyniku, mam nadzieję, że kibice zobaczą dobre widowisko i będą się świetnie bawili przy tenisie w niedzielne popołudnie.
Czytaj także:
Rewelacyjna prognoza na finał Igi Świątek. "Polka z Amerykanką mogą rozjechać Czeszki"
Szalony weekend Barbory Krejcikovej. "Jestem tutaj dzięki Janie Novotnej"