Z powodu kontuzji Jerzy Janowicz na dłuższy czas rozstał się z zawodowym tenisem. Powrócił na początku ubiegłego roku. Zdążył wystąpić w dwóch turniejach, Pucharze Davisa i zaczęła się pandemia. Chce jeszcze raz wrócić, ale jak sam mówi: "na swoich warunkach". Ostatnio wspierał swoją partnerkę Martę Domachowską podczas Narodowych Mistrzostw Polski, a później został w Bytomiu i zmagania śledził niemal do końca.
- W wyniku wielu doświadczeń w ostatnich latach postanowiłem trochę odciąć się od środowiska. W ogóle świat sportu czasem bywa toksyczny. Nie chciałem otaczać się ludźmi, którzy są mocno interesowni. Kiedy urodził się mój syn, cały swój czas poświęciłem się właśnie jemu - mówił w "Przeglądzie Sportowym".
Janowicz śledzi jednak dokładnie to, co się dzieje. W rozmowie z Polsatem Sport wyraził swoją opinię na temat Huberta Hurkacza w Wimbledonie. Jeden z portali przeinaczył jego słowa, robiąc z tego sensację. - Wiadomo, że media lubią krzykliwe nagłówki i mocne cytaty - stwierdził.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Co za zmiana! Mistrz olimpijski wygląda jak... Conor McGregor
- W czasach zawodowego grania zawsze byłem sobą! Moje zachowanie nie było reżyserowane. Kto był blisko mnie, ten wiedział, iż to, co się dzieje wokół mnie w internecie, telewizji czy gazetach, ma się nijak do prawdziwego stanu rzeczy - kontynuował.
Teraz Janowicz czeka aż wszystko się uspokoi, a turnieje toczyły się w normalnych warunkach. - Chciałbym, żeby w akcji zobaczył mnie mój syn. To moja największa motywacja i ciche marzenie. Chciałbym, żeby usiadł na trybunach, widział jak jego tata gra w meczu o stawkę. W przeszłości mógł obejrzeć urywki w internecie, ale z mojego punktu widzenia to nie będzie to samo, co spotkanie z dzieckiem po meczu, gdy patrzy na ciebie jak na superbohatera - wyjawił łodzianin.
Czytaj też:
Williams krzyczała pod balkonami Polaków w wiosce
Marta Domachowska: Liczę na pierwszy medal w tenisie na igrzyskach