W półfinale Australian Open Iga Świątek przegrała z Amerykanką Danielle Collins 4:6, 1:6. - Iga nadziała się na przeciwnika, którego stylu gry najbardziej nie lubi - komentuje Lech Sidor. - Collins spadła na Igę jak orzeł w górach skalistych na ofiarę. Amerykanka grała od początku na maksa, bez kombinowania. Od pierwszej piłki zafundowała takie rąbanie, że głowa boli - ocenia Sidor.
Nasz rozmówca zwraca uwagę, że poprzednie mecze mogły zaważyć na formie Świątek. - Trzygodzinny pojedynek z Kaią Kanepi w ćwierćfinale na pewno odbił się na Idze. W środę jej nie szło, straciła bardzo dużo energii, ten pojedynek kosztował ją sporo emocji. Początek meczu z Collins musiał być dla Igi szokiem emocjonalnym. Nagle, w półfinale, w którym jest faworytem, nie była w stanie nic zrobić. W oczach Igi widać było trochę strachu, paniki, ale przede wszystkim niedowierzania, że nie może poprowadzić gry tak, jakby chciała - komentuje Sidor.
"Mental zgasł"
- W takich momentach wszystko w głowie się nawarstwia, pojawiają się negatywne myśli, które dekoncentrują. Nie ma co ukrywać - "mental" u Igi zgasł. W drugim secie chciała ten mecz elegancko dokończyć, ale ognia na walkę już nie miała. Czego zabrakło Idze? Rutyny, doświadczenia. Jeżeli znajdzie się w takiej sytuacji za dwa lata, na pewno da sobie radę - ocenia.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: ten to ma życie! Majdan pochwalił się zdjęciami z Tajlandii
Podczas meczu Świątek także inne zachowanie zwróciło uwagę kibiców. Trener od przygotowania fizycznego, Maciej Ryszczuk, zasłonił ręcznikiem kamerę skierowaną na boks, w którym obok niego siedzieli pierwszy trener Tomasz Wiktorowski i psycholog Daria Abramowicz.
- Takie sytuacje często się zdarzają. Na przykład tata Karoliny Woźniackiej wiele razy zasłaniał kamerę ręcznikiem czy butelką. Wiem, że w obozie Igi zdarzyło się to w momencie, gdy przestało iść. Ale z drugiej strony w takich momentach człowiek reaguje emocjonalnie, może przekląć i po co ma to później być wszędzie pokazywane - tłumaczy Sidor.
Efekty w Paryżu
Półfinał Australian Open to jednak i tak ogromny sukces polskiej zawodniczki. - Jak na 20-latkę, Iga ma potworne doświadczenie. Kiedyś nawet byśmy nie marzyli o takich wynikach, jakie osiąga ta zawodniczka - nasz rozmówca wyciąga pozytywy.
Sidor zwraca też uwagę, że jest za wcześnie, by oceniać nowego trenera Świątek - Tomasza Wiktorowskiego. - Zmiana trenera przed ważnym turniejem była raczej zabiegiem psychologicznym. To może być dla Igi nowy impuls, ale efekty tej współpracy będzie widać dopiero w Paryżu podczas Rolanda Garrosa latem tego roku - kończy Sidor.
Pościg Igi Świątek, ale nadzieja szybko zgasła. Życiowy sukces Amerykanki