Iga Świątek: Myślimy o tym, jak skutecznie i długofalowo pomagać ofiarom wojny

Getty Images /  Robert Prange / Na zdjęciu: Iga Świątek
Getty Images / Robert Prange / Na zdjęciu: Iga Świątek

- Im więcej meczów wygram, tym lepiej słyszalny będzie mój głos i będę mogła zrobić różnicę. Teraz rzucam wszystkie siły na Indian Wells, po turnieju podejmiemy działania, które pomogą ofiarom wojny w konkretny sposób – mówi Iga Świątek.

W tym artykule dowiesz się o:

[b]

Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty: Turniej w Indian Wells nazywa się czasem piątym Wielkim Szlemem w sezonie. Czujesz się tam tak, jak w Melbourne, w Paryżu czy w Londynie?
[/b]

Iga Świątek: Nie do końca. Indian Wells na pewno jest wyjątkowe, jest dużo szumu wokół turnieju, mamy więcej zobowiązań medialnych. To podobieństwa do wielkoszlemowych imprez. Różnicą jest choćby to, że Nowy Jork czy Paryż to wielkie miasta, w których widać, że odbywają się ważne zawody tenisowe. A Indian Wells jest niewielkie. Chociaż w czasie turnieju wszyscy żyją tutaj tenisem. Ludzie z wielu stanów przyjeżdżają, żeby oglądać tenis na najwyższym poziomie.

Martina Navratilova uważa, że korty w Indian Wells są podobne do tych w Doha, dosyć wolne. WTA Doha wygrałaś, więc chyba ci to pasuje?


Korty i nawierzchnia faktycznie są podobne, ale w tym roku mamy wymagające warunki pogodowe. Jest bardzo wietrznie, czego w Katarze nie było. Inne są też piłki. W Doha graliśmy tymi samymi, co na Australian Open. W Indian Wells gramy pennami, których w Europie nie da się kupić. Grając nimi czuję się trochę gorzej, ale tenis polega przecież na tym, żeby szybciej niż przeciwniczki dostosowywać się do warunków. Nie ma co narzekać, trzeba pracować z tym co jest. Tak czy inaczej, nie porównywałabym w żadnym kontekście dwóch turniejów WTA. Nawet jak nawierzchnie są zbliżone, jest tak dużo innych czynników, które wpływają na grę, że można by o nich rozmawiać godzinami.

ZOBACZ WIDEO: Poruszające sceny z kijowskiego metra. Ukraińców odwiedził mer miasta


WTA Doha to twój pierwszy wygrany turniej w sezonie, bardzo prestiżowy turniej. To zwycięstwo wzmocniło twoją pewność siebie?


Dało mi dużo punktów na cały sezon i poczucie, że nie będę musiała ich szukać, bo inaczej spadnę w rankingu. Powiedziałabym, że to takie poczucie bezpieczeństwa. A czy moja pewność siebie wzrosła? Na pewno tak. Od początku sezonu mam sporo nowych założeń, które chcę wprowadzać. Australian Open pokazało mi, że te założenia działają. Doha jeszcze bardziej utwierdziło mnie w przekonaniu, że idę w dobrą stronę, mój tenis się rozwija i mam o wiele więcej opcji, niż jeszcze w ubiegłym roku. To super.

Trzeba jednak pamiętać, że po takim turnieju oczekiwania wobec zwycięzcy zawsze wzrastają, a przecież w kolejnych zawodach wszyscy zaczynają z czystą kartą. Wiadomo, że rozstawienie pomaga, tak samo jak wolny los w pierwszej rundzie, który daje mi więcej czasu na przygotowania. Trzeba być jednak bardzo czujnym, bo historia ostatnich sezonów w WTA Tour pokazuje, że każdy może wygrać z każdym. Staram się nie wracać do Doha, tylko myśleć o kolejnym meczu. Rzadko zdarza się taki turniej, w którym czuję się tak dobrze i przez cały tydzień tak świetnie mi się gra. Tam od ćwierćfinału zagrałam trzy prawie że idealne mecze. Nawet jak w meczach z Aryną Sabalenką i Marią Sakkari musiałam wracać z wyniku 0:3, a i tak czułam, że mam kontrolę, mimo że wcześniej z nimi przegrywałam i wiedziałam, jak trudne to będą przeciwniczki.

Przed startem turnieju w Indian Wells wstawiłaś na Instagramie posta, w którym pisałaś o tym, jakie emocje wywołuje w tobie wojna w Ukrainie i o tym, jak zamierzasz Ukraińców wspierać. Powiesz więcej zarówno o tych emocjach, jak i o tym wsparciu?

Emocji było bardzo dużo, zwłaszcza gdy wróciłam do domu po turnieju w Doha i zobaczyłam, jak wygląda sytuacja w Polsce. Będąc za granicą łatwiej było mi skupić się na samym tenisie, choć i tak śledziłam przebieg wydarzeń i trudno było mi się cieszyć z wygranej w turnieju. Wtedy też spontanicznie zabrałam głos, chcąc jakkolwiek wesprzeć Ukraińców. Po kilkudniowym pobycie w Polsce mam trochę swoich przemyśleń. Po pierwsze bardzo się cieszę, że Polacy pomagają, witają Ukraińców z otwartymi ramionami. To pokazuje, że w obliczu wojny potrafimy się zjednoczyć. Mimo to trudno było mi przez te kilka dni myśleć pozytywnie. Zostałam wychowana w świecie, w którym wydawało się niewyobrażalne, że w kraju obok może wybuchnąć wojna. Może starsze osoby, które przeżyły stan wojenny, mają inne nastawienie, ale ja mam dopiero 20 lat i bardzo mną to wstrząsnęło.

Jak przyjechałam do Indian Wells, uznałam, że trzeba się skoncentrować na rzeczach, na które mam wpływ i na pracy, którą mogę wykonać. Im lepiej będę grała, im więcej meczów wygram, tym lepiej słyszalny będzie mój głos i będę mogła zrobić różnicę. Zorganizować jakąś akcję, stworzyć projekt, który pomoże ofiarom wojny, głośno sprzeciwiać się cierpieniu niewinnych ludzi. Myślimy o tym, w jaki sposób pomóc, żeby ta pomoc była skuteczna i być może też bardziej długofalowa. Prawda jest taka, że nikt z nas nie ma doświadczenia, bo nigdy nie musieliśmy zmagać się z taką sytuacją. Jednak mój zespół ciężko pracuje i jestem przekonana, że przedstawi dobry plan. Ja teraz rzucę wszystkie swoje siły na turniej, a po nim na pewno będziemy podejmować decyzje o działaniach, które pomogą ofiarom wojny.

W pierwszym spotkaniu w Indian Wells zagrasz z Anheliną Kalininą, Ukrainką z Nowej Kachowki, miasta niedaleko Krymu, które jest pod kontrolą Rosjan. Masz kontakt również z innymi ukraińskimi zawodniczkami. Dla nich skupienie się teraz na tenisie jest pewnie niemożliwe.

Rozmawiałam kilka razy z Eliną Switoliną, z którą swego czasu dużo trenowałam. Nie wyobrażam sobie, co ona i inne Ukrainki muszą czuć, wychodząc na mecze. Nie chcę mówić o szczegółach tych ostatnich rozmów. Powiem tyle: ona i inne dziewczyny z Ukrainy mają ogromną motywację, żeby w tym trudnym czasie jak najlepiej grać dla swojego kraju, dodając otuchy rodakom. Wygrane mecze wiele dla nich znaczą, wkładają w nie wiele emocji. Wydają się bardziej zjednoczone, niż wcześniej.

Tenisiści i tenisistki z Rosji i Białorusi wciąż mogą grać w zawodach tenisowych pod neutralną flagą. Twoim zdaniem to właściwa decyzja? Czy nie powinniśmy od nich wymagać choćby tego, żeby oficjalnie potępili wojnę?

Po pierwsze chcę powiedzieć, że wiele tenisistek i wielu tenisistów pokazuje swój sprzeciw wobec wojny. Wśród nich zawodnicy i zawodniczki z Rosji i Białorusi. To bardzo ważne, bo jako sportowcy mamy wpływ na innych, choćby na naszych fanów, a co za tym idzie - ważną społeczną rolę do odegrania. A co sądzę o decyzjach władz światowego tenisa? Nie chcę wchodzić w ich kompetencje. Mogę powiedzieć tylko za siebie, jak ja do tego podchodzę. Staram się każdą konkretną osobę oceniać sprawiedliwie.

Czytaj także:
Dwie Ukrainki spotkały się na korcie. Wzruszające obrazki
Iga Świątek wydała oświadczenie ws. wojny w Ukrainie. Planuje specjalną akcję