Od koszmaru do spełnionego marzenia. "Wciąż to do mnie nie dociera"
Przed finałem turnieju ATP Masters 1000 w Indian Wells z Rafaelem Nadalem Taylor Fritz bał się, że z powodu kontuzji nie wyjdzie na kort. Po meczu był w siódmym niebie, bo niespodziewanie pokonał Hiszpana i odniósł największy sukces w karierze.
- Po meczu nie mogłem uwierzyć, że to jest prawdziwe - mówił podczas konferencji prasowej, cytowany przez atptour.com. - Czułem się oszołomiony. To naprawdę jak spełnienie marzeń z dzieciństwa. Jak dziki sen, którego nigdy się nie spodziewałeś. Wciąż to do mnie nie dociera.
Amerykanin wygrał finał, choć jeszcze w dniu meczu nie był pewien, czy będzie w stanie przystąpić do gry. Wszystko z powodu kontuzji kostki, jakiej doznał w sobotnim półfinale.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: szokująca scena! Zdzielił rywala łokciem w twarz- Podczas rozgrzewki poczułem największy ból, jaki można sobie wyobrazić. Byłem naprawdę zdenerwowany. W zasadzie płakałem, bo miałem myśli, że będę musiał się wycofać - wspominał.
Fritz ostatecznie zagrał, mimo sprzeciwu swoich trenerów. - To była decyzja podjęta w ostatniej chwili. Wielu członków mojego sztabu nie chciało, żebym grał. Ale gdybym przynajmniej nie spróbował, myślałbym o tym przez długi czas.
Po życiowym triumfie 24-latek z Kalifornii awansował na najwyższe w karierze 13. miejsce w rankingu ATP. - To pomaga mi zbliżyć się do celu, jakim jest awans do czołowej "10". Oczywiście, chciałbym iść wyżej i osiągnąć więcej. To tylko jeden turniej. Muszę wrócić do pracy i nigdy nie być usatysfakcjonowany dobrymi wynikami - stwierdził.
Niepokojące słowa Rafaela Nadala. "Czuję, jakbym cały czas miał w środku igłę"