Organizatorzy Roland Garros nie zamierzają iść śladem Wimbledonu. Turniej w Paryżu zostanie rozegrany na przełomie maja i czerwca i na ten moment wszystko wskazuje to, że wezmą w nim udział tenisiści z Rosji i Białorusi.
Dziennikarze RMC Sport przekazali, że organizatorzy paryskiej imprezy nie chcą łączyć sportowców z działaniami prezydenta Rosji. Dopóki nie zostanie udowodnione, że jest inaczej (to znaczy, że są takie powiązania), nie chcą indywidualnie karać zawodników.
Najprawdopodobniej podczas zawodów w Paryżu zobaczymy więc te same obrazki co przy okazji turniejów ATP i WTA. To znaczy Rosjanie i Białorusini będą rywalizować na tych samych zasadach co wcześniej, z tą różnicą, że przy ich nazwiskach nie będzie pojawiać się flaga.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Świątek bije rekordy popularności. Szok!
Organizatorzy paryskiego szlema przekazali też, że w przypadku wygranej reprezentanta Rosji lub Białorusi, nie zostanie odegrany hymn dla zwycięzcy.
Zupełnie inne stanowisko przedstawił na wczorajszej konferencji prasowej Ian Hewitt, prezes All England Lawn Tennis and Croquet Club.
- Nawet gdybyśmy zaakceptowali rosyjskich i białoruskich zawodników po podpisaniu przez nich deklaracji, ryzykowalibyśmy, że udany udział w Wimbledonie zostanie wykorzystany na rzecz machiny propagandowej rosyjskiego reżimu, na co nie możemy się zgodzić - wytłumaczył się z podjętej decyzji Hewitt.
Zobacz też:
Rosja i Białoruś wyrzucone z Wimbledonu. A co z Polską?
Włosi nie chcą gościć tenisistów z Rosji