Maja Włoszczowska zameldowała się już w Tokio, gdzie przygotowuje się do rywalizacji w ramach igrzysk olimpijskich 2020 (impreza przełożona na 2021 rok ze względu na COVID-19).
"No i dotarłam" - oznajmiła radośnie na Instagramie. Później wybrała się w podróż w czasie.
"Moja przygoda z igrzyskami olimpijskimi rozpoczęła się w Atenach w 2004 roku. Tam świetne szóste miejsce w upale dużo gorszym niż ten w Tokio, w wyścigu trwającym ponad dwie godziny. Potem Pekin i srebro. Londyn z dramatyczną kontuzją oraz cudowne Rio i powrót na olimpijskie podium" - wspomina.
ZOBACZ WIDEO: Rozegranie największym problemem kadry siatkarzy? "Tego zdecydowanie brakowało z Iranem"
Jak będzie teraz? "Medalu nie będę obiecywać. Moje ostatnie wyniki stawiają mnie daleko poza gronem faworytek. Ale to są igrzyska" - podkreśla Włoszczowska.
"One rządzą się swoimi prawami. Jedno jest pewne - czeka mnie morderczy wysiłek i dam z siebie absolutnie wszystko. Trzymajcie kciuki i pchajcie telewizory we wtorek o 15 czasu lokalnego (8 rano w Polsce)" - podsumowuje.
Włoszczowska wystartuje oczywiście w kolarstwie górskim. Rywalizację z jej udziałem pokaże m.in. TVP Sport.
Czytaj także:
> Polski kolarz krytykuje rywalkę Anny Plichty. "Tak się nie robi"
> Ależ wpadka. Myślała, że ma złoty medal