Tokio 2020. Aleksandra Kowalczuk zdruzgotana po walce o brąz. "Polały się łzy"

PAP/EPA / RITCHIE B. TONGO / Na zdjęciu: Aleksandra Kowalczuk
PAP/EPA / RITCHIE B. TONGO / Na zdjęciu: Aleksandra Kowalczuk

- Po walce o medal polały się łzy. Ja jestem z Oli zadowolony. Szacunek za to, czego tu dokonała - mówił o Aleksandrze Kowalczuk jej trener Waldemar Łakomy. W taekwondo w kategorii do 67 kilogramów zawodniczka AZS-u Poznań otarła się o brąz.

[b]

Z Tokio - Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty[/b]

Rywalka w pojedynku o brąz dawno już skończyła rozmowę z dziennikarzami. Niektórzy uczestnicy walk finałowych też z niej wyszli. Kowalczuk wciąż się nie pojawiała.

- Jest smutna, bardzo smutna. Mogę znowu ją poprosić, żeby przyszła, ale jej do tego nie zmuszę - powiedziała nam wolontariuszka pracująca w hali Makuhari Messe.

Zamiast 24-letniej zawodniczki z Olsztyna do strefy wywiadów przyszedł jej trener Waldemar Łakomy. - Ona teraz jest na kontroli dopingowej - zaczął, próbując usprawiedliwić nieobecność podopiecznej.

ZOBACZ WIDEO: Ogromna rozpacz Igi Świątek. Wzruszające obrazki po przegranej Polki

Łakomy chwalił Kowalczuk za postawę w olimpijskim turnieju taekwondo w kategorii do 67 kilogramów. Polka wygrała w nim dwie walki i dwie przegrała. Obie porażki poniosła z rywalkami z najwyższej półki - z mistrzynią olimpijską z Londynu, Serbką Milicą Mandić, która w Japonii zdobyła złoto po raz drugi, oraz z trzykrotną mistrzynią świata Brytyjką Bianką Walkden.

- Walka o brąz z Walkden była najlepszą w wykonaniu Oli. Była dynamiczna, szybka i dobrze nastawiona psychicznie. Wolałem, żeby o medal biła się z Koreanką, bo bardzo się Brytyjki obawiałem. Ona była zła, bo przyjechała tu po złoto. Po porażce w półfinale bardzo płakała. Spodziewaliśmy się, że rozgoryczona pokaże dużą agresję. Mieliśmy rację. Zresztą brytyjski styl taki właśnie jest. Do taekwondo dobiera się tam ludzi agresywnych, pobudliwych - mówił szkoleniowiec naszej reprezentantki.

Łakomy dodał, że biorąc pod uwagę okoliczności, piąte miejsce na igrzyskach to bardzo dobry wynik. Kowalczuk długo leczyła kontuzję kolana, której doznała na początku ubiegłego roku, a tuż przed wylotem do Tokio okazało się, że ma pozytywny wynik jednego z testów na koronawirusa. Na szczęście dodatkowy test wykazał, że Polka nie jest zarażona, ale jej wylot do Japonii się opóźnił.

- Teraz Ola jest rozczarowana, po walce z Brytyjką polały się łzy. Jednak ja jestem z niej zadowolony. Szacunek dla Oli za to, co tu zrobiła. Myślę, że brakowało jej trochę turniejów, przed igrzyskami wystartowała tylko w dwóch. Kolano nie było jeszcze w pełni sprawne, więc w czasie przygotowań w Zakopanem trochę się nim stresowaliśmy. Tu było zatejpowane, wzmocnione i choć walki były intensywne, wszystko jest z nim ok - mówił opiekun zawodniczki AZS-u Poznań.

Łakomy chciałby, żeby za trzy lata w Paryżu Kowalczyk znowu pojawiła się na igrzyskach. - Nikomu w polskim taekwondo nie udało się być na nich dwa razy. Naszym celem jest, żeby Ola utrzymała się w pierwszej szóstce światowego rankingu i tego dokonała.

Czytaj także:
Tokio 2020. Dobry początek duetu Kantor/Łosiak, ale to za mało. Polacy z pierwszą porażką
Tokio 2020. Porażka Karoliny Koszewskiej. Efektowne walki podczas czwartego dnia zmagań

Źródło artykułu: