[b]
Z Tokio - Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty[/b]
W poprzednich latach były gry planszowe, karciane, potem PUBG squad, teraz nasi siatkarze wzięli na tapetę grę, która w ubiegłym roku była w Polsce wielkim hitem. "Among Us" to prosta gra wieloosobowa, w którą najlepiej rywalizuje się w kilkunastoosobowym gronie.
O co w niej chodzi? Gracze znajdują się na statku i muszą wykonywać na nim różne zadania. Większość z nich otrzymuje rolę członka załogi, jednak wśród nich jest także od jednego do trzech sabotażystów, tak zwanych impostorów.
Na początku gry załoga otrzymuje informację, ilu oszustów jest na statku, a potem stara się ich wyeliminować w głosowaniach, w czasie których uczestnicy konsultują się i dzielą swoimi obserwacjami. Załoganci wygrywają, gdy wyrzucą z rozgrywki wszystkich impostorów. Z kolei sabotażyści do zwycięstwa potrzebują wyeliminowania większości załogi lub zniszczenia kluczowych części statku.
ZOBACZ WIDEO: Tokio 2020. Katarzyna Skowrońska spokojna o formę Polaków i zdrowie Michała Kubiaka. "Szykują się na ćwierćfinał"
- Tu w Tokio w grze w "Among Us" nie bierze udziału tylko jedna osoba. Mamy kilku ciekawych graczy. Z "Kurasiem" czy Grzesiem Łomaczem gra się naprawdę śmiesznie - mówi Bieniek.
- To fajny sposób, żeby zacieśniać więzi, a w sporcie drużynowym więzi są bardzo ważne. Okej, na boisku gramy razem, a tu jeden próbuje oszukać drugiego, ale tak samo jest na każdym naszym treningu. Atakując musisz oszukać kolegę, który blokuje, blokując chcesz przechytrzyć atakującego - opowiada Jakub Kochanowski.
Kto w polskiej drużynie najlepiej radzi sobie z rolą sabotażysty? - Tego nie zdradzę. Wszyscy załapaliśmy już, o co w tej grze chodzi, dlatego trudno jest odkryć, kto mówi prawdę, a kto tylko odgrywa rolę członka załogi - dodał Kochanowski.
Drzyzga, jeden ze sprawców całego zamieszania, przyznaje, że śmiechu oraz słów, które w mediach trzeba by było wypikać, jest w czasie grania dużo. - Padają różne oskarżenia i różne odpowiedzi na te zarzuty. Jednak nawet jak w czasie gry jeden drugiemu podpadnie, to potem nie plujemy sobie do kawy na śniadaniu.
- Zwykle zaczyna się tak, że Mateusz Bieniek robi serwer i zaczyna nas opieprzać, że jeszcze nie ma nas w grze. Trzeba trochę uciec w inne rzeczy, niż siatkówka, żeby się zrelaksować. My wymyśliliśmy taką formę odstresowania i spędzania wolnego czasu, ale nie siedzimy nad grą pół dnia. Gramy maksymalnie godzinę dziennie, potem skupiamy się na innych rzeczach - podkreślił rozgrywający polskiej reprezentacji.
Czytaj także:
Tokio 2020. Piękne słowa legendy mikrofonu. Dariusz Szpakowski zaapelował do hejterów
To jakiś kosmos! Trzy sztafety popłynęły szybciej od rekordu świata (wideo)
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)