Tokio 2020. Wielka ulga Piotra Liska. "Celem był finał"

PAP/EPA / Christian Bruna / Na zdjęciu: Piotr Lisek
PAP/EPA / Christian Bruna / Na zdjęciu: Piotr Lisek

- Dzisiaj celem nie było bardzo wysokie skakanie, ale skuteczne - ocenił Piotr Lisek, który przebrnął eliminacje skoku o tyczce na igrzyskach olimpijskich w Tokio. Polak dwukrotnie był o krok od odpadnięcia, ale pokazał klasę.

[b]

Z Tokio - Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty[/b]

Mnóstwo nerwów kosztowały Piotra Liska poranne eliminacje skoku o tyczce. Nasz zawodnik miał wielkie problemy na dwóch niskich wysokościach - najpierw w trzeciej próbie pokonał 5,65 m, potem to samo powtórzył przy 5,75 m.

W obu decydujących próbach poprzeczka drżała, jednak ku radości Liska nie spadła. I choć kwalifikację miało dać 5,80 m, ostatecznie nasz rodak awansował do finału bez konieczności oddawania kolejnych skoków.

- Ciężko mi dzisiaj szło, jednak nie byłem sam. Nawet Duplantis miał strącenie na 5,50. Ale dzisiaj celem nie było bardzo wysokie skakanie, tylko skuteczne. Najważniejsze, że się udało - ocenił.

ZOBACZ WIDEO: Polskie wioślarki w doskonałych humorach! "Może ktoś nam przemyci sake"

- Pewnie to wszystko też wina stresu. To są przecież igrzyska olimpijskie, najtrudniejsze zawody na świecie, każdy się spina. Tutaj decyduje doświadczenie.

Lisek nie ukrywał, że znacznie lepiej czuje się rywalizując w wieczornych sesjach.

- Ja staram się robić swoje o każdej porze, ale na pewno łatwiej mi będzie skakać wieczorem. Jednak tak myślą chyba wszyscy, więc nie będzie to dla mnie żadna przewaga.

Według Polaka faworyt finału jest tylko jeden.

- Mondo Duplantis wydaje się być poza zasięgiem, my będziemy chyba walczyć o dwa pozostałe miejsca na podium. Obsada jest bardzo mocna, wyrównana, każdy może tam wskoczyć.

Kilka dni przed eliminacjami gruchnęła wiadomość o dyskwalifikacji jednego z kandydatów do medalu, Sama Kendricksa, który miał pozytywny wynik testu na koronawirusa.

- Myślę, że nie do końca sprawiedliwie go potraktowano, chyba powinno to być inaczej załatwione. Musimy się pilnować, mam nadzieję, że mnie to nie spotka tuż przed finałem - zakończył.

Finał odbędzie się we wtorek o godz. 12:20 polskiego czasu.

Czytaj także:
Tokio 2020. Dramaturgia podczas eliminacji. Tylko jeden Polak z awansem
Co oni narobili?! Z tego będzie medal!

Komentarze (0)