Przed decydującym wyścigiem startujący w klasie RS:X Piotr Myszka zajmował czwarte miejsce w klasyfikacji generalnej i tracił zaledwie trzy punkty do podium i upragnionego medalu igrzysk olimpijskich.
Finał miał jednak niesamowity przebieg. Gdy najpierw sędzia zdyskwalifikowała włoskiego żeglarza Mattię Camboniego, który w klasyfikacji był przed Polakiem, medal dla naszego rodaka wydawał się pewny. Po kilkudziesięciu sekundach jednak taką samą decyzję podjęto wobec niego.
Według sędziego obaj zrobili falstart na starcie. Na dodatek po kilku minutach to samo spotkało francuskiego zawodnika Thomasa Goyarda, który także walczył o podium.
ZOBACZ WIDEO: Adam Korol komentuje srebrny medal wioślarek. "Będą pewnie całą noc imprezować!"
Myszka, który w niedzielę będzie obchodził 40. urodziny, był po wszystkim niezwykle rozgoryczony.
- To była bardzo dziwna sytuacja. Jeżeli 30 procent stawki ma falstart, to coś jest nie tak. My tu walczymy o medale. Wydawało mi się że jak zdjęli Włocha, to jestem bezpieczny, że mam medal. Po dwóch minutach ściągnęli jednak i mnie. Niewiarygodne - powiedział polskim dziennikarzom.
- Jestem bardzo rozczarowany. Trochę niezrozumiałe, że zdjęto nas trzech, a wyścig puszczono dalej. Nie przypominam sobie takiej sytuacji, ale od tego nie ma już odwołania - dodał.
Myszka przekonywał także, że na starcie zachował się jego zdaniem bardzo asekuracyjnie. - Nie podjąłem tam ryzyka, stąd moje zdziwienie. Wystartowałem spokojnie, tak mi się wydawało.
- Nie czułem stresu czy nerwów, bo ja dzisiaj tu mogłem tylko wygrać medal. Miałem atakować. Paradoks teraz polega na tym, że w sumie mogłem tego nie robić i teraz miałbym medal...
Ostatecznie Piotr Myszka zakończył rywalizację na szóstym miejscu. Złoto zdobył niezagrożony przed sobotnim wyścigiem Holender Kiran Baldoe.
Wielkie zamieszanie przed finałem sztafety. Czytaj więcej--->>>