Choć zdobył cały worek medali, w tym cztery złota mistrzostw świata z rzędu, to być może najbardziej pamiętne zdjęcie Pawła Fajdka z wielkiej imprezy nie kojarzy się dobrze nam, on najchętniej by je usunął z internetu.
17 sierpnia 2016 roku to jeden z jego najgorszych dni w karierze. Był murowanym faworytem do złotego medalu w rzucie młotem, jednak nie zdołał przebrnąć nawet eliminacji. I zrobił to drugi raz z rzędu - cztery lata wcześniej w Londynie miał namieszać w czołówce i też nie awansował do finału.
- Chciałbym wszystkich bardzo, ale to bardzo przeprosić. To, co się wydarzyło, jest dla mnie bardzo trudne. To jest w zasadzie najgorsze, co może przytrafić się sportowcowi. Nie jestem w stanie tego wytłumaczyć. Koszmar - mówił potem kibicom w specjalnym nagraniu z trudem powstrzymując łzy.
Dziś nie lubi do tego wracać. I dobrze, bo wcale nie musi. Porażka w brazylijskim piekle wcale nie zatrzymała jego kariery. Rok później na mistrzostwach świata w Londynie wygrał bezapelacyjnie, podobnie jak dwa lata temu w Dosze. Jeśli jest zdrowy, nie ma sobie równych na świecie.
A przed Tokio jest zdrowy.
Choć tytułów i sukcesów nie brakowało, w ubiegłym roku Fajdek zdecydował się na dość zaskakujący ruch. Młociarz postanowił poszukać nowych bodźców i zmienił trenera. Jolantę Kumor zastąpił Szymon Ziółkowski. Człowiek, który jak mało kto wie, jak radzić sobie na największych imprezach.
- Zależało mi na tym, żeby zajął się mną ktoś, kto był czynnym sportowcem i to niedawno, z podobnymi poglądami. Myślę, że fajnie mieć przy sobie kogoś, kto rzucał młotem w tym wieku, w którym ja jestem, i wie, jak to robić - tłumaczył 31-latek.
- Czy rozmawiamy o złotym medalu? Nie, zrobiliśmy to tylko na początku. Teraz skupiamy się na celu - oceniał z kolei wiosną Ziółkowski w rozmowie z TVP Sport. I wyniki pokazują, że jego taktyka przynosi efekty - tak daleko jak w tym roku nie rzucał od czterech lat.
Już w drugim starcie sezonu Fajdek pokazał moc, rzucając młot na 81,62 m. Potem rzadko już schodził poniżej 80 metrów. Najlepszy wynik sezonu? Genialne 82,98 m z Drużynowych Mistrzostw Europy. Jego popisem była też druga połowa czerwca. Najpierw na Memoriale Janusza Kusocińskiego 82,14, pięć dni później w Poznaniu 82,82, a po kolejnych pięciu 82,77 na Memoriale Ireny Szewińskiej w Bydgoszczy.
W czerwcu w Polsce Fajdek miał wreszcie zmierzyć się z Amerykaninem Rudym Winklerem, mającym drugi wynik na światowych listach (82,71 m). To byłaby zapowiedź tego, co może czekać nas w Tokio. Polak bardzo na to liczył, jednak ostatecznie reprezentant USA zrezygnował z przyjazdu do Bydgoszczy.
Czy to właśnie on będzie największym rywalem Fajdka? A może bardzo daleko i równo rzucający Wojciech Nowicki? Nie, będzie nim on sam.
- W Azji zawsze bardzo dobrze mi idzie, dotychczasowe zawody kończyły się dla mnie dobrze. Nie mam się więc czego bać. Wszystko siedzi w mojej głowie - zapowiadał w rozmowie z WP SportoweFakty jeszcze przed wylotem do Japonii.
Dla 31-latka finałem będą poniedziałkowe eliminacje. Jeśli w nich wszystko pójdzie zgodnie z planem, dwa dni później nic go już nie zatrzyma.
Początek rywalizacji o godz. 2:00 czasu polskiego.
Polscy siatkarze wygrali grupę! Zobacz tabelę--->>>
Świetny wynik Anity Włodarczyk w Tokio! Czytaj więcej--->>>
ZOBACZ WIDEO: Tokio 2020. Złoto sztafety "gamechangerem" dla Polski? "My też jesteśmy zdolni do wielkich rzeczy!"