To był mecz drużyn, które w tym roku całkowicie podporządkowały przygotowania turniejowi olimpijskiemu w stolicy Japonii. Na tegoroczną Ligę Narodów w rimińskiej bańce zarówno Serbia, jak i Włochy, posłały drugie garnitury. Na turnieju nie zjawili się nawet pierwsi trenerzy, by w spokoju przygotowywać się do najważniejszej imprezy czterolecia.
- Ten zespół zaczął odnosić sukcesy mniej więcej 6-7 lat temu. Za nami kawał ciężkiej pracy i mnóstwo poświęceń, by zostać mistrzyniami świata czy Europy. Ale te złota nie zgasiły naszego głodu sukcesu. My to robimy, bo to kochamy. Gra dla swojego kraju to zawsze inny poziom emocji i uczuć. Zawsze na boisku dajemy z siebie sto procent - mówiła przyjmująca reprezentacji Serbii Brankica Mihajlović przed meczem w wywiadzie dla FIVB.
Te sto procent widać było od samego początku starcia z Italią zwłaszcza u liderki serbskiej drużyny, Tijany Bosković. Pierwszy set stał pod znakiem jej pojedynku z Paolą Egonu. Niestety dla widowiska, koleżanki niezbyt im pomagały w tej części gry. O wygranej drużyny trenera Zorana Terzicia zadecydowała jednak fantastyczna postawa w defensywie oraz mniejsza liczba błędów. W premierowej odsłonie zwyciężyła do 21.
ZOBACZ WIDEO: Tokio 2020. "Anita mogła już nie trenować". Wszystko ułożyło się idealnie dla polskiej mistrzyni
W drugiej części gry do Bosković dołączyły pozostałe Serbki, ale przede wszystkim mistrzynie świata podkręciły tempo na zagrywce. Wprawdzie asa zanotowała tylko Maja Ognjenović, ale Włoszkom przyjmowało się bardzo trudno. A to tylko pobudziło serbski blok. Nawet Egonu nie była w stanie się przez niego przedrzeć. Gdy zrobiło się 17:9, trener Davide Mazzanti zaczął zdejmować podstawowe zawodniczki, by zachowały więcej sił na kolejną partię. A druga jego siatkarki przegrały do 14.
I rzeczywiście początkowo reprezentantkom Włoch udało się wykonać parę skutecznych bloków i nawet objąć prowadzenie 13:9. Jednak gdy Egonu oraz Caterina Chiara Bosetti przestały hurtowo kończyć piłki, momentalnie rywalki wróciły do gry i już nie dały się wciągnąć do tanga. Pod koniec przypomniała o sobie na środku Milena Rasić, co było najlepszym dowodem na to, że jej ekipa czuje się pewnie i wygranej nie wypuści.
Skończyło się 25:21 i 3:0 dla Serbii w całym meczu i to siatkarki z Bałkanów w walce o wielki finał igrzysk w Tokio 6 sierpnia zmierzą się z reprezentacją Stanów Zjednoczonych, która w swoim ćwierćfinale pewnie pokonała Dominikanę w trzech setach.
Serbia - Włochy 3:0 (25:21, 25:14, 25:21)
Serbia: Ognjenović, Busa, M. Popović, Bosković, Milenković, Rasić, S. Popović (libero).
Włochy: Malinov, Pietrini, Fahr, Egonu, Bosetti, Danesi, de Gennaro (libero) oraz Orro, Sorokaite, Chirichella, Sylla, Folie.
Sprawdź także: Vital Heynen zwrócił się do kibiców po bolesnej porażce. Przejmujące słowa