Tokio 2020. Niesamowity pech Marcina Lewandowskiego. "Muszę to wziąć na klatę"

- Nie będę się załamywać - powiedział Marcin Lewandowski po półfinale 1500 metrów. Polak miał ogromnego pecha i z powodu kontuzji nie ukończył biegu.

Tomasz Skrzypczyński
Tomasz Skrzypczyński
Marcin Lewandowski PAP / Leszek Szymański / Na zdjęciu: Marcin Lewandowski
Gigantyczny pech prześladuje w Tokio Marcina Lewandowskiego. Kapitan naszej lekkoatletycznej reprezentacji najpierw przewrócił się podczas biegu eliminacyjnego, ale dzięki złożonemu protestowi dostał się do kolejnej rundy. Niestety, w czwartek zły los znów go zaatakował.

Lewandowski kontrolował bieg, jednak podczas ostatniego okrążenia nagle poczuł silny ból nogi i nie był w stanie kontynuować rywalizacji.

Niesamowite smutne sceny dla zawodnika, który jak sam przyznawał, przygotowywał się tych igrzysk przez ostatnie 10 lat i był w życiowej formie.

ZOBACZ WIDEO: Niespodziewany medal dla Polaka w Tokio. "Już nie będzie kłótni w domu"

34-latek ujawnił po zejściu z bieżni, że powodem jego problemów był uraz łydki.

- Co się stało? Życie! Przyjechałem tutaj z drobną kontuzją łydki, ale nie zamierzałem się poddawać. Nie chciałem o tym mówić i się usprawiedliwiać. Wydawało się, że wszystko jest ok. Zaryzykowałem, brałem silne leki przeciwbólowe, ale dzisiaj poczułem bardzo silny ból. Bardzo żałuję, bo do tego momentu czułem się podczas biegu bardzo dobrze.

- Na 250 m do mety przeszedł mi mocny prąd przez łydkę. Przykro najbardziej, bo ja w tym biegu mogłem czytać książkę, tempo było dla mnie idealne. Nie wiem, jakiej próbie Bóg mnie wystawia, ale muszę robić swoje - ujawniał.

Mimo ogromnego pecha Lewandowski nie zamierzał rozpaczać.

- Muszę to wziąć na klatę, nie mam innego wyjścia. Nie będę się załamywać, czuję się szczęśliwym człowiekiem. Liczę, że ten wielki pech przekuje się za jakiś czas w coś dobrego. Że będzie moim zbawieniem w przyszłości - podsumował.

- Co dalej? Nie zamierzałem kończyć sezonu, ale musimy teraz poczekać na wyniki badań. Jeśli się okaże, że jest źle, to kończę sezon. Przyszły rok będzie dla mnie bardzo ważny, będę bronił tytułu halowego wicemistrza świata i brązowego medalisty MŚ na otwartym stadionie.

- Igrzyska olimpijskie w Paryżu? Chyba tylko w roli działacza. Przychodzi czas na zajęcie się rodziną, to jest dla mnie najważniejsze. Bieganie to nie jest moje całe życie, są ważniejsze sprawy. Prawdziwe szczęście czeka na mnie w domu. Jeśli ktoś mówi że mam wielkiego pecha, to nie wie co to jest prawdziwy dramat i nieszczęście. Na pewno nie jest nim brak awansu do finału olimpijskiego - zakończył znakomity lekkoatleta.

Dodajmy, że w drugim półfinale inny reprezentant Polski Michał Rozmys... stracił buta. Dopiero protest sprawił, że sędziowie dopisali go na listę finalistów.

Świetny początek Kamili Lićwinko w Tokio. Czytaj więcej--->>>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×