Dwóch reprezentantów Polski stanęło do eliminacji rzutu oszczepem - Cyprian Mrzygłód oraz Marcin Krukowski. Liczyliśmy szczególnie na tego drugiego - i to nie w kontekście awansu do finału, ale w walce o medale.
Krukowski jeszcze w czerwcu ustanowił nowy rekord Polski (89,55 m), rozbudzając nadzieje przed Tokio.
Niestety podczas IO wypadł fatalnie. Pierwszy rzut spalił. W drugim osiągnął 74,65 m, a trzeci znów był spalony. Przykra niespodzianka stała się faktem.
ZOBACZ WIDEO: Pogoda nie pomagała podczas igrzysk w Tokio. "Wielkie imprezy często są rozgrywane w ciężkich warunkach"
- Jestem strasznie zły. Dzisiaj przegrałem z bieżnią. Jest bardzo szybka i bardzo miękka. Rzucałem z powietrza - nie byłem w stanie wyrzucić oszczepu. Jest słabo i tyle. Co mogę zrobić - przyznał przed kamerami Telewizji Polskiej.
Należy dodać, że w eliminacjach polegli także inni znani oszczepnicy - m.in. najlepszy w obecnym sezonie, Johannes Vetter. Wszyscy zwracali uwagę na nieodpowiednią nawierzchnię, choć w finale oglądaliśmy dalekie rzuty. Wygrał Neeraj Chopra z Indii po rzucie na odległość 87,58 m.
Okazuje się, że przegrani zawodnicy zamierzają złożyć protest. Oczywiście nie mają szans na medal igrzysk olimpijskich w Tokio, ale chcą uniknąć takiej sytuacji, jaka miała miejsce w Japonii.
- Na moim starcie stało się, co się stało i tego nie zmienię, ale pracujemy nad tym aby do ludzi odpowiedzialnych za konstruowanie nowych nawierzchni dotarł protest oszczepników z całego świata. Po prostu bieżnia, pomagająca biegaczom, nie zdaje egzaminu na rzutni - przyznał Krukowski, którego cytuje "Super Express".
- Niesamowite! Był niczym Robert Korzeniowski. Dawid Tomala mistrzem olimpijskim w chodzie!
- Światowe media komentują sukces Dawida Tomali. "Oszołomił rywali"