[b]
Mateusz Puka, WP SportoweFakty: Jeszcze niedawno marzył pan o starcie w triathlonie na igrzyskach olimpijskich. Te plany są już nieaktualne?[/b]
Kacper Stępniak (zwycięzca Citi Handlowy IRONMAN Poland 70.3 Warsaw): Nie udało mi się pojechać zakwalifikować do Tokio, a na podjęcie walki o wyjazd do Paryża też jest już za późno. Zresztą zupełnie nie żałuję, że podjąłem decyzję startach na dłuższych dystansach.
Mimo, że nie walczy pan o udział w igrzyskach, to udało się panu przejść na zawodostwo. Co się zmieniło w pana życiu?
Porzuciłem pracę w biurze projektowym. Studiowałem budownictwo, a przez ostatnie lata pracowałem w zawodzie przy projektowaniu mostów. Współpracowałem choćby przy robieniu planów obwodnicy Łodzi. To była jednak zwykła praca biurowa, więc gdy pojawiła się szansa na kontynuowanie przygody z triathlonem już jako zawodowiec, to bez żalu rzuciłem poprzednią pracę.
Dlaczego?
Triathlon to moja największa pasja, więc to było dla mnie naturalne. W biurze projektowym pracowałem jako asystent i potrzebowałbym pewnie jeszcze kilku lat doświadczenia, by doczekać się większych wyzwań i ciekawszych projektów. W triathlonie z kolei ambitnych zadań nie brakuje. Chcę się ścigać ze światową czołówką i to mnie nakręca. Dzięki przejściu na zawodostwo trenuje dwa razy więcej, a i tak mam więcej czasu na regenerację. Poza tym trzy zimowe miesiące mogłem spędzić w tym roku w Hiszpanii.
Nie kusi pana, by w takim razie jeszcze raz spróbować spełnić marzenie i powalczyć o wyjazd na igrzyska?
Zrozumiałem, że poziom na dystansie olimpijskim jest nieprawdopodobnie wysoki, a by liczyć się w czołówce, trzeba biegać na poziomie zawodników uprawiających na co dzień lekkoatletykę. W moim wieku pewne sprawy są już nie do przeskoczenia.
Zdziwił się pan, że w tym roku idzie panu aż tak dobrze? Wygrał pan już w Warszawie i Gdańsku. W maju zajął pan też dziewiąte miejsce na mistrzostwach świata na dystansie średnim.
Cały czas mocno pracujemy, by wyniki były coraz lepsze. Zwycięstwo w Warszawie było świetną sprawą, ale w Gdyni nie nakładam na siebie żadnej presji. Miło jest jednak widzieć, że praktycznie co zawody mam niższy numer i lepsze miejsce w strefie zmian. Kluczowym startem w tym sezonie są mistrzostwa świata w Lahti na dystansie 1/2 Ironmana. Z tego powodu ostatnie cztery tygodnie było okres mocniejszych treningów.
Ile godzin dziennie poświęca pan dziennie na treningi?
Każdy dzień jest nieco inny, ale średnio w tygodniu wychodzi około 30 godzin samych treningów. Zwykle trenuje trzy razy dziennie, a co tydzień mam luźniejszy dzień z jednym treningiem. Mimo iż dość mocno zwiększyłem obciążenia, to czuję się bardzo dobrze, a mój organizm lepiej znosi kolejne wyzwania niż wtedy, gdy treningi łączyłem z pracą.
Jakie ma pan plany na drugą część sezonu?
Pod koniec sierpnia jadę na mistrzostwa świata w Lahti na dystansie 1/2 Ironmana i chcę powalczyć o dobrą pozycję. Tydzień później pojawię się na zawodach w Poznaniu, bo skoro tak dobrze idzie mi w Polsce, to warto spróbować po raz kolejny. Na jesień planuję z kolei sprawdzić się dwukrotnie na pełnym dystansie. Poza tym muszę się zająć nauką.
Dlaczego?
Do końca października powinienem obronić pracę magisterską. Byłoby trochę głupio, gdybym zmarnował tyle lat wysiłku, bo nie miałem czasu przeprowadzić i opisać badań. Na razie wygrywał triathlon, ale muszę się zmobilizować i w końcu do tego przysiąść.
Jakie ma pan marzenia na kolejne sezony?
Już za rok chciałbym regularnie startować w zawodach cyklu PTO, na których ścigają się najlepsi zawodnicy świata. Do tego potrzebnych jest jeszcze przynajmniej kilka dobrych startów w ważnych zawodach. Mam jeszcze spore rezerwy, a obecnie najmocniej pracujemy z trenerem nad tym, by średnia 45 km/h na rowerze była osiągana z coraz większą łatwością i więcej sił zostawało na bieg.
ZOBACZ WIDEO: Fantastyczne ściganie w Warszawie. Dwa tysiące uczestników i mnóstwo kibiców na trasie
Czytaj więcej:
Youtuber podjął się morderczego wyzwania
Były mistrz świata znów dał popis