Simon Ammann wychodzi bowiem z założenia, że skoro w ubiegłym sezonie już od pierwszych konkursów spisywał się bardzo dobrze, nie ma potrzeby dokonywania zmian w planie treningowym. - Wiem, że w ostatnim roku moje skoki stały na wysokim poziomie. Lepiej więc bazować na metodach, które już się wcześniej sprawdziły - mówi zawodnik.
Narciarz zdaje sobie sprawę z tego, że najbliższy sezon będzie bardzo ważny z uwagi na igrzyska olimpijskie oraz na nowe przepisy, które będą obowiązywały po raz pierwszy w Pucharze Świata, jednak nie chce typować swoich faworytów. - Kto będzie naprawdę mocny i pojedzie na igrzyska w roli kandydata do medali przekonamy się dopiero w styczniu. Jeśli chodzi o zmiany regulaminowe to tak poważna reforma nigdy nie jest łatwa. Myślę, że trzeba dać jej czas. Nowy system ma spore znaczenie dla wyrównania szans i to może być ważniejsze niż jego ewentualne niedogodności.
Simon Ammann ma na swym koncie oprócz dwóch złotych medali olimpijskich także zwycięstwo na mistrzostwach świata w Sapporo ponad dwa lata temu. W lecie triumfował ponadto w cyklu Grand Prix na igelicie.