Kłopoty polskich bobsleistów

Śmieszny, ale jednocześnie niemały problem ma polska czwórka bobslejowa. Okazało się, że nie ma kto... przynieść im boba na start! Jeżeli problem nie zostanie rozwiązany, może to ich kosztować utratę kilku miejsc.

W tym artykule dowiesz się o:

Bob na krótko przed startem musi zostać przeniesiony w ściśle wyznaczonym momencie. Jeżeli to nie nastąpi, to zespołowi grozi nawet dyskwalifikacja. Sęk w tym, że przeniesienie boba powinno nastąpić w momencie, kiedy zawodnicy są już w trakcie rozgrzewki. Do przeniesienia boba potrzeba czterech, a najlepiej sześciu osób. Cała konstrukcja waży około 250 kilogramów. Przeniesienie jej przez zawodników mogłoby negatywnie odbić się na ich postawie podczas ślizgu. Tymczasem szkoleniowiec polskiej czwórki - Andrzej Kupczyk skarży się, że jest sam z zawodnikami. Winę za taki stan rzeczy ponosi Międzynarodowy Komitet Olimpijski, który wprowadził niezwykle restrykcyjne przepisy dotyczące liczby osób towarzyszących danej reprezentacji. Również z tego powodu polska reprezentacja nie ma mechanika, a sprzętem zajmuje się syn trenera - członek załogi - Dawid Kupczyk.

Te same przepisy spowodowały, że polska załoga nie posiada nawet zawodnika rezerwowego, gdyż ten przysługuje jedynie krajom, które mają dwie zgłoszone do startu załogi. Prezes Polskiego Komitetu Olimpijskiego Piotr Nurowski był zdziwiony, że Polacy posiadają taki problem, gdyż wcześniej o nim nie słyszał. Zaznaczył jednak, że jeżeli trener zwróci się z odpowiednią prośbą, to z pewnością problem zostanie rozwiązany. Prezes PKOL żartobliwie dodał, że nawet gdyby miał sam nosić boba, to zawodnicy nie będą zmuszeni dźwigać go przed startem.

Więcej w Przeglądzie Sportowym.

Komentarze (0)