Maciej Mikołajczyk: Waga olimpijskich medali

W tym czasie zawiesza się broń i nawet polityka pozostaje w ich cieniu. Mowa oczywiście o igrzyskach , które w tym roku odbywają się w Kanadzie. Sławy światowego sportu objęte są specjalnym czteroletnim programem, który ma poprowadzić je do upragnionego sukcesu na tej wyjątkowej i jedynej w swoim rodzaju imprezie. To właśnie ona wyznacza dawnych, współczesnych, a także przyszłych herosów.

W tym artykule dowiesz się o:

Najlepszym tego dowodem jest rekordowa w naszym kraju oglądalność konkursu skoków w amerykańskim Salt Lake City, gdyż wówczas przed ekranami telewizorów zasiadło aż 13,2 miliona widzów, czego w żadnym stopniu nie można porównać z zawodami Pucharu Świata. Srebro zdobyte niedawno przez Adama Małysza zauważyli pewnie nawet sami Kanadyjczycy, którzy o tej dyscyplinie pojęcia zbytnio nie mają. Bo, ile osób wie, kto zwyciężył w zawodach w niemieckim Willingen w 2004, a która drużyna triumfowała dwa lata wcześniej w zmaganiach drużynowych w Stanach Zjednoczonych.

Nie bez kozery mówi się o tym, że ilość tych najważniejszych krążków zdobytych przez narciarza, biegacza, panczenistę, saneczkarza, czy pływaka mówi o jego klasie. Może nieco inna historia jest z tenisem ziemnym, w którym równie albo nawet i bardziej prestiżowe wydają się być Wielkie Szlemy. Cały czas pamięta się bowiem szczęśliwy występ w Sapporo Wojciecha Fortuny, który do tej pory jest jedynym Polakiem, który stanął na najwyższym stopniu podium na zimowych igrzyskach.

Dyskutować i polemizować na ten temat można jeszcze naprawdę długo, ale zarówno Fortuna jak i między innymi Steven Bradbury do kart historii zapisali się na stałe i nikt ich stamtąd, choćby chciał to uczynić - nie wyrwie. Drugi z nich to łyżwiarz szybki, który w niewiarygodnych wręcz okolicznościach wygrał finałowy bieg na tysiąc metrów w short tracku w 2002 roku. Zawodnik ten pierwszy krążek z najcenniejszego kruszcu dla Australii i na najważniejszym wówczas sportowym wydarzeniu dwudziestego pierwszego wieku do 1/2 dostał się dzięki dyskwalifikacji reprezentanta Kanady Marca Gangnona, a w półfinale cały czas utrzymywał się na szarym końcu rywalizacji na lodzie, co nie przeszkodziło mu w kolejnym awansie. Jego przeciwnicy uczestniczyli bowiem w kraksie, a historia powtórzyła się również w boju o medale, kiedy to ominął wszystkich leżących na torze, w tym znakomitego Amerykanina Apolo Antona Ohno. Popularny w swojej Ojczyźnie być musi i będzie, o czym świadczy na przykład jego udział w "Tańcu z Gwiazdami".

Presja na osiągnięcia uznawanych za faworytów do "pudła" w Kraju Klonowego Liścia jest niewątpliwie ogromna, co świetnie potwierdza wydarzenie sprzed kilkudziesięciu godzin, gdy zawiedziony książę Norwegii Haakon postanowił szybko wrócić do Oslo. "Wikingowie" rozczarowują bowiem niesamowicie i ratuje ich tylko rewelacyjna Marit Bjoergen. W Państwie Fiordów liczyli najmniej na 25 medali, a póki co jest to trudne do zrealizowania. Nie lepiej sytuacja przedstawia się w Finlandii, która jak na razie musi zadowolić się zaledwie drugą pozycją snowboardzisty Peetu Piroinena. Wciąż bez spektakularnego startu na IO są Janne Ahonen i Hannu Maninen. Ten pierwszy to istny pechowiec, gdyż trzykrotnie na prestiżowej imprezie czwarty był czwarty na obiekcie normalnym, a w Turynie otrzymał wysoką szóstą notę.

Kompletnie nie wiedzie się również austriackim alpejczykom i ekipie rosyjskiej. W Skandynawii każde oko będzie zapewne w czwartek zwrócone na sylwetkę Ole Einara Bjoerndalena, dla którego powrót do kraju bez indywidualnego złota byłby po prostu porażką.

Komentarze (0)