Norweska passa w supergigancie trwa - złoto dla Aksela Lunda Svindala

Aksel Lund Svindal to od kilku sezonów jeden z czołowych alpejczyków, jednak dotąd nie miał olimpijskiego medalu. W Vancouer sięgnął w końcu po srebro w zjeździe, a w piątek w supergigancie wywalczył złoto. Norweg pokonał dwójkę Amerykanów - Bode Millera i Andrew Weibrechta.

W ostatnich latach na igrzyskach olimpijskich w żadnej innej konkurencji Norwegowie nie spisywali się tak dobrze jak w supergigancie. W latach 1992-2006 triumfowali trzykrotnie, choć należałoby raczej powiedzieć, że triumfował Kjetil Andre Aamodt. Niestartujący już utytułowany zawodnik w tej konkurencji zdobywał medale w pojedynkę, jednak gdy zakończył karierę szybko znalazł godnego siebie następcę. Przed zawodami w Vancouver obecny w Kanadzie dawny mistrz w rozmowie z Akselem Lundem Svindalem niejako wyznaczył swojego młodszego kolegę na tego, który będzie kontynuował dobrą passę w supergigancie.

27-latek z Kjeller w czołówce jest od kilku sezonów, wysokie pozycje zajmował już na igrzyskach w Turynie, a na swym koncie ma dwie Kryształowe Kule za zwycięstwa w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata oraz trzy złota z mistrzostw świata. W Vancouver od początku był więc jednym z faworytów i oczekiwań rodaków nie zawiódł już w zjeździe, w którym był drugi. W supergigancie, koronnej konkurencji Aamodta, był już najlepszy. Startujący jako jeden z ostatnich z czołówki Svindal jeszcze w połowie trasy miał niemalże identyczny rezultat jak prowadzący wcześniej Bode Miller, jednak na dole zyskał już więcej i ostatecznie był lepszy od Amerykanina od dwadzieścia osiem sekund. Miller podobnie jak jego pogromca również miał już medal ze zjazdu, zatem jak na razie w narciarstwie alpejskim na podium stają głównie cały czas te same twarze. Amerykanin w Turynie nie zdobył dla siebie niczego, kilka miesięcy temu mówił, że nie zależy mu na starcie w Kanadzie, zapowiadał nawet że być może zakończy karierę, jednak ostatecznie nie zdecydował się na taki krok, co więcej, w końcu zaczął poważniej podchodzić do sportu. O ile cztery lata temu we Włoszech Miller traktował igrzyska jako okazję do imprezowania przerywaną zawodami, o tyle teraz skupia się tylko na rywalizacji i znów należy do najlepszych.

Jego wynik, a także rezultat Svindala, to żadne zaskoczenie, jednak chyba nikt nie byłby w stanie poprawnie wytypować brązowego medalisty. Andrew Weibrecht, bo o nim mowa, to 24-latek z USA, który w Pucharze Świata zajął najwyżej dziesiąte miejsce na dobrze sobie znanej trasie w Beaver Creek w listopadzie 2007 roku. W obecnym sezonie ledwie trzy razy zdołał zmieścić się w drugiej dziesiątce i w Vancouver otrzymał numer w pierwszej grupie, znacznie niższy niż wszyscy faworyci. Gdy objął prowadzenie wydawało się, że zaraz znajdzie się wielu lepszych od niego, a tymczasem Weibrechta pokonali tylko Svindal i Miller.

O ile Norweg pokonał rywali z przewagą w miarę sporą, o tyle alpejczyków sklasyfikowanych na miejscach od drugiego do siódmego podzieliło zaledwie dwanaście setnych sekundy. Walka o medale była zatem wyjątkowo zacięta.

Wyniki supergiganta:

MZawodnikKrajCzas
1 Aksel Lund Svindal Norwegia 1:30,34
2 Bode Miller USA +0,28
3 Andrew Weibrecht USA +0,31
4 Werner Heel Włochy +0,33
5 Erik Guay Kanada +0,34
6 Christof Innerhofer Włochy +0,39
7 Patrick Staudacher Włochy +0,40
8 Carlo Janka Szwajcaria +0,49
9 Tobias Gruenenfelder Szwajcaria +0,56
10 Didier Cuche Szwajcria +0,72
Komentarze (0)