- Leki na astmę pomagają podnosić wydolność organizmu od kilku do kilkunastu procent. Oczywiście nie można generalizować, bo są to kwestie indywidualne, ale Justyna Kowalczyk, w porównaniu z konkurentkami przyjmującymi te medykamenty, już na starcie ma szanse mniejsze właśnie o te kilkanaście procent - przekonuje na łamach Przeglądu Sportowego profesor fizjologii Jan Chmura.
Specyfiki na astmę rozszerzają pęcherzyki płucne i ułatwiają wymianę dwutlenku węgla na tlen. Profesor Chmura po raz pierwszy spotkał się w tą sytuacją dwadzieścia lat temu, badając wydolność zawodników niemieckiej Bundesligi. Stwierdzono, że zawodnicy chorujący na astmę mają większą wydolność od pozostałych.
Astma to choroba, która nie dokucza dwadzieścia cztery godziny na dobę. Nie wyklucza jednocześnie uprawiania sportu wyczynowego. Objawami astmy są napady duszności, wynikające z nadwrażliwości dróg oddechowych. Może je wywołać alergen lub wysiłek fizyczny.
Zdaniem profesora Chmury, sprawą powinien zająć się Międzynarodowy Komitet Olimpijski. Chmura zwraca jednocześnie uwagę na fakt, że lekarze przypisujący te specyfiki biorą na siebie dużą odpowiedzialność. Mają one bowiem swoje skutki uboczne, które w skrajnych przypadkach mogą doprowadzić nawet do śmierci.
Odsetek chorych na astmę w każdej populacji wynosi 5-10 procent. Zdziwienie budzi zatem 50 procentowe zachorowanie wśród biegaczek narciarskich. Jedną z osób, u której stwierdzono astmę jest dwukrotna złota medalistka z Vancouver - Marit Bjoergen.
Więcej w Przeglądzie Sportowym.