Cała sprawa była głośna tuż przed igrzyskami, gdy się okazało, że nie ma rąk, które mogłyby ważący 250 kg sprzęt przenieść z parkingu na tor. Mogliby to zrobić sami bobsleiści, ale w tym czasie powinni raczej przygotowywać się do startu, a nie myśleć o przygotowaniu boba.
Jak zapewnił trener Andrzej Kupczyk, oraz sami zawodnicy, problem został sztucznie rozdmuchany i nikt nie oczekuje pomocy.
- Wszystko jest rozwiązane. Pan Nurowski zrobił dla nas już i tak bardzo dużo i na pewno sobie poradzimy - powiedział PAP Marcin Niewiara.
Za wygraną nie daje jednak prezes PKOl. - Jadę 26 lutego na Sliding Centre, by specjalnie nosić boba. Obiecałem im to. Biorę ze sobą sekretarza generalnego PKOl Adama Krzesińskiego i nie ma lekko. Oni się oczywiście teraz wycofują i mówią, że mogę im uszkodzić płozy, ale tam gdzie, nie trzeba fachowca, to im pomogę. Słowo się rzekło i ja boba poniosę - upiera się Nurowski.
Pierwsze dwa ślizgi zaplanowano na czwartek na godz. 22.00 czasu polskiego.