Wspaniałe narciarskie maratony

Maraton na dystansie 50 kilometrów każdorazowo jest ostatnią konkurencją narciarską na igrzyskach olimpijskich. Niezwykle prestiżowy bieg jak żaden inny przyciąga uwagę kibiców, a triumfator prócz złotego medalu otrzymuje nieoficjalny przydomek króla nart. W dniu maratonu w Vancouver czas przypomnieć sobie olimpijską historię najtrudniejszego biegu z ostatnich 30 lat w formie zestawienia. Zaczynamy od najmniej ciekawego maratonu, kończymy najbardziej pasjonującym.

W tym artykule dowiesz się o:

8. Turyn 2006

Bieg na 50 kilometrów rozegrany cztery lata temu we Włoszech był pierwszym rozegranym w nowej formule - ze startu wspólnego. Niestety, trasy w Turynie nie okazały się wystarczająco trudne i przez blisko dwie godziny brakowało jakichkolwiek większych emocji. Cała czołówka światowa biegła bowiem razem i wszyscy czekali już tylko na finisz. Ten okazał się bardzo ciekawy, jednak nawet walka wręcz do ostatnich metrów w samej końcówce nie zrekompensowała wcześniejszych nudnych 48 kilometrów. Nic więc dziwnego, że maraton z Turynu nie zapadł zbytnio w pamięci fanów biegów narciarskich. Dodajmy więc, że zwycięzcą został Giorgio Di Centa.

7. Lake Placid 1980

Igrzyska rozegrane trzydzieści lat temu w Ameryce stały pod znakiem dominacji najsilniejszych zawodników w danej dyscyplinie. W łyżwiarstwie szybkim był to Eric Heiden, natomiast w biegach narciarskich Nikołaj Zimiatow. Zawodnik z ZSRR rozpoczął od zwycięstwa na 30 kilometrów, następnie triumfował w sztafecie wspólnie z kolegami z reprezentacji, a na koniec okazał się najlepszy w maratonie. Jego przewaga była bardzo duża - sklasyfikowany na drugim miejscu Juha Mieto stracił prawie trzy minuty.

6. Albertville 1992

W słoneczny piękny dzień toczyła się rywalizacja na 50 kilometrów w Les Saises w 1992 roku, bo tam właśnie toczyła się walka biegaczy w trakcie igrzysk w Albertville. Na trasach we Francji dominowali Norwegowie, którzy wygrali wszystkie biegi, w tym ten najtrudniejszy. W przekonywującym stylu triumfował w nim Bjoern Daehlie, który podobnie jak Zimiatow zapewnił sobie tym samym trzecie olimpijskie złoto na tej samej imprezie. Bohaterem był również blisko 42-letni Maurilio De Zolt, który sięgnął po srebro. Weteran nie miał jednak zamiaru na tym poprzestać i dopiero po dwóch kolejnych latach rozstał się ze sportem.

5. Calgary 1988

Igrzyska w Calgary pamiętane są jako jedne z najbardziej udanych w całej historii olimpizmu. Szwedzi kojarzą je również z ostatnimi olimpijskimi medalami Gunde Svana, w tym ze zwycięstwem na 50 kilometrów. Jeden z najwybitniejszych zawodników w całej historii tej dyscypliny sportu miał początkowo niespodziewane problemy z Holgerem Baurothem. Niemiec osłabł jednak w końcówce i spadł na piąte miejsce, a Svan mógł cieszyć się z czwartego w karierze olimpijskiego złota.

4. Salt Lake City 2002

Jedyny w historii igrzysk maraton, którego zwycięzca został zdyskwalifikowany za doping. Johan Muehlegg, bo o nim mowa, dominował na trasach w Soldier Hollow, jednak w końcu pożegnał się ze złotymi medalami, a dziś pamiętany jest głównie jako jedna z najbardziej negatywnych postaci w dziejach biegów. Po dyskwalifikacji pochodzącego z Niemiec reprezentanta Hiszpanii wygrał Michaił Iwanow z przewagą zaledwie 24 sekund nad Andrusem Veerpalu. Kto wie jak zakończyłby się ten bieg, gdyby Estończyk wcześniej narzucił wysokie tempo - na ostatnich kilometrach odrabiał sekundę za sekundą i na finiszu wcale nie był zmęczony. Zbyt późny atak kosztował go być może złoty medal.

3. Lillehammer 1994

Najpiękniejszy maraton w historii zimowych igrzysk. W Lillehammer panowała przepiękna pogoda, świeciło słońce, a mimo sporego mrozu wokół malowniczej trasy położonej w lesie zebrały się wyjątkowe tłumy. Różne źródła podają, że widzów było od 100 do 200 tysięcy. Norwegowie dopingowali nie tylko swoich, ale i Władimira Smirnowa. Kazach rok wcześniej minimalnie przegrał z Bjoernem Daehlie na mistrzostwach świata w Falun, jednak w Norwegii fani uznali, że sędziowie powinni byli przyznać dwa złote medale. W tej sytuacji Smirnow jako niesłusznie skrzywdzony został przywitany niczym Norweg i niesłychanie dopingowany sięgnął w Lillehammer po jedyne w karierze olimpijskie złoto.

2. Sarajewo 1984

Legendarny bieg, w którym mimo bardzo długiego dystansu dwójkę najlepszych podzieliło pięć sekund. Gunde Svan biegł z niższym numerem startowym, w związku z czym Thomas Wassberg, drugi ze Szwedów, miał nieco lepszą sytuację, gdyż otrzymywał informacje o wynikach młodszego kolegi z kadry. Prowadzenie na kolejnych punktach pomiaru czasu zmieniało się często i jeszcze pięć kilometrów przed metą prowadził Svan, lepszy o niespełna dwie sekundy. Na mecie szybszy był jednak Wassberg, biegnący wspólnie z grupą mocnych rywali, którzy na zmianę narzucali tempo. Po wielu latach w swojej biografii Gunde Svan przyznał, że został oszukany przez jednego z trenerów, który powiedział mu, że nie musi biec już tak szybko, gdyż jego przewaga nad Wassbergiem jest bardzo duża. Szkoleniowiec faworyzował bowiem starszego ze Szwedów.

1. Nagano 1998

O oryginalność wbrew pozorom nie trudno, gdyż bieg w Sarajewie również był znakomity, jednak palmę pierwszeństwa przyznajemy najsłynniejszemu biegowi w całej historii narciarstwa klasycznego. Warunki w Nagano były złe, zatem czołówkę światową puszczono z niskimi numerami. Niklas Jonsson otrzymał numer drugi, Bjoern Daehlie trzeci, a Christian Hoffmann czwarty. Mimo trzydziestosekundowych różnic dzielących ich na starcie, szybko utworzyli grupę biegnącą po medale. W tej sytuacji złoto otrzymałby Austriak, jednak osłabł i musiał zadowolić się brązem. Teraz złoto było w rękach Norwega, lecz Jonsson na kilka kilometrów przed metą zaatakował czując, że jest w stanie odrobić z powrotem stracone po starcie trzydzieści sekund. Ostatecznie Daehlie nadludzkim wysiłkiem obronił osiem sekund przewagi i zdobył ósme olimpijskie złoto ustanawiając absolutny rekord. Na mecie długo nie mógł dojść do siebie i trzeba było udzielić mu pomocy medycznej zanim w pełni odzyskał siły.

Komentarze (0)