Tłumaczyła podczas wizyty Komorowskiego u króla Hiszpanii. "Był tym absolutnie urzeczony"

Była wioślarka po karierze została znaną tłumaczką i przewodniczką. Irena Ochlewska Fernandez uczestniczyła w wizycie Bronisława Komorowskiego u króla Hiszpanii i opowiada, co mu się najbardziej podobało.

Arkadiusz Dudziak
Arkadiusz Dudziak
Bronisław Komorowski, król Juan Carlos i Irena Ochlewska Fernandez Getty Images / Carlos Alvarez oraz Archiwum Prywatne/Irena Olchewska-Fernandez / Na zdjęciu: Bronisław Komorowski, król Juan Carlos i Irena Ochlewska Fernandez
- Mnie w życiu rzeczy nagle przychodzą. Ja się o nic nie staram. Zaczynam wierzyć w przeznaczenie - mówi Irena Ochlewska Fernandez. W młodości była obiecującą wioślarką. Została nawet mistrzynią Polski juniorek w ósemkach jako sterniczka i wicemistrzynią kraju w czwórkach podwójnych, jako wioślarka. I pojechała wraz ze swoją osadą na zawody na Węgry.

- Nie wzięliśmy swojego sprzętu, bo to było zbyt drogie. Musiałyśmy przegrać, bo na miejscu wypożyczono nam łódź dla młodzików, przystosowaną dla niższego wzrostu - opowiada nam obecna tłumaczka.

Ochlewska Fernandez pasję do języków odkryła w bardzo młodym wieku. Najpierw rodzice zapisali ją na angielski, a gdy babcia powiedziała, że każda dobrze wychowana młoda dama musi znać francuski, zaczęła się go uczyć. Szybko się okazało, że ma do języków ogromny talent. Prawdziwą miłością Ochlewskiej Fernandez jest jednak Hiszpania i to właśnie ten język otworzył jej drogę, by spotkać się z królem.

To zachwyciło Komorowskiego


To, że tłumaczyła wizytę prezydenta Polski, wyszło przypadkiem. Koleżanki z Madrytu, które zazwyczaj obsługują wizyty polityków, nie mogły akurat w 2011 roku być podczas wizyty Bronisława Komorowskiego na spotkaniu z Juanem Carlosem. I tak Ochlewska Fernandez była świadkiem i tłumaczem historycznej wizyty.

- Prezydent Komorowski był bardzo zaciekawiony dojazdem do pałacu królewskiego, który znajduje się w olbrzymim lesie pod Madrytem - opowiada Ochlewska Fernandez. - Jedzie się dwa, trzy kilometry leśną drogą. Wokół poustawiane karmniki dla zwierząt, blisko drogi chodzą dziki, sarny. Komorowski był tym absolutnie urzeczony, bo interesował się polowaniami - tłumaczy.

Jak opowiada, Komorowski i Juan Carlos odbyli bardzo sympatyczną rozmowę, ale niekoniecznie na tematy polityczne.

- To była raczej wizyta kurtuazyjna, bo prezydent Polski i król Hiszpanii nie mają za dużej władzy. Juan Carlos był wtedy jeszcze bardzo popularny - opowiada nasza rozmówczyni.

Polska? "Ludzie patrzyli się jak na dziwoląga"


Ochlewska Fernandez mieszka w Hiszpanii już od niemal 45 lat. Przeprowadziła się tam tuż po studiach, za miłością. To właśnie podczas kursu poznała swojego męża, który był nauczycielem. Już wtedy nie trenowała wioślarstwa.

W czasie zajęć w Hiszpanii w latach 70. spotkała się z mnóstwem uprzedzeń na temat Polski. I to nie ze strony mieszkańców tego państwa, które dopiero otwierało się na świat po dyktaturze Francisco Franco.

- Jak pierwszy raz pojechałam na kurs językowy, byli tam ludzie ze 135 krajów. Z naszego regionu byłam sama. Ludzie patrzyli na mnie jak na dziwoląga. I to nie były osoby nie z Hiszpanii, ale z Europy Zachodniej. Jak mówiłam komuś, że jestem z Polski, pojawiały się takie pytania, czy swoje ubrania kupiłam tutaj, bo pewnie u nas nic nie ma. Kiedyś powiedziałam, że tak, nic nie ma, więc przyjechałam naga i dopiero tu sobie coś kupiłam - wspomina przewodniczka.

Niewiedza na temat bloku wschodniego była gigantyczna. Sporo osób, nawet tych wykształconych, myślało, że Polska jest częścią Związku Radzieckiego.

- Gdy pytali, skąd jestem, mówiłam, by zgadli po wyglądzie. Odpowiadali, że jestem Niemką. Ja im odpowiadałam, że bardziej na wschód. No to odpowiadali, że Rosjanką. Byli zszokowani, gdy mówiłam, że pomiędzy tymi krajami jest jeszcze jedno państwo - wspomina.

Wybitny ojciec, który uratował Wrocław


Ciekawość świata zaszczepili w niej rodzice. Mama była pilotką wycieczek. Ojciec, Andrzej Ochlewski był znanym lekarzem i dyrektorem Szpitala Kolejowego we Wrocławiu. To właśnie on kierował akcją przeciwko epidemii ospy prawdziwej, która ogarnęła miasto w 1963 roku.

Ochlewski kilka lat później postawił się jednak rozkazom władz. I to zaowocowało ogromnym szacunkiem w środowisku.

- Nakazano mu zwolnić 150 lekarzy ze względu na żydowskie pochodzenie. On poprosił o to, by ta decyzja została wydana na piśmie. Oczywiście, czegoś takiego ten urzędnik nie mógł zrobić. Tata został więc w pewnym sensie persona non grata dla władz, ale zachował przyjaźnie i wyjeżdżał na przykład do Szwecji, gdzie wyemigrowało kilku jego kolegów - opowiada jego córka.

To właśnie on zabierał rodzinę w podróże m.in. do Jugosławii, czym wraz z mamą rozbudził w Irenie ciekawość świata. A na studiach, mimo ówczesnych trudnych warunków, zdecydowała się zwiedzać Europę.

- Pojechałam z kuzynką w podróż autostopem po Europie. Jeździłyśmy po schroniskach młodzieżowych, bo tylko na tyle było nas stać. Znakomicie to wspominam - wyznaje.

Z PRL-u było znacznie trudniej wyjechać. Trzeba było spełnić szereg formalności.

- Dłużej się czekało na wszystko. Musiałam mieć zdane wszystkie egzaminy w sesji letniej, by w ogóle wyjechać gdzieś na studiach. Do tego paszport, wizy, dolary na koncie, by wykazać, że na pewno tam nie jadę do pracy. To było uciążliwe, ale później już nie było żadnych problemów. Miałam paszport konsularny, zamieszkałam w Hiszpanii, po latach zyskałam obywatelstwo. Nie wiem i nigdy nie będę wiedziała czy przy formalnościach paszportowych mój tata nie dzwonił do kogoś, by mnie specjalnie nie maglowali. Zawsze zostaje podejrzenie, że może tak było - opowiada nasza rozmówczyni.

Polska krajem sportowców?

Zamiłowanie do sportu zostało jej do dziś. Jest bowiem kibicką m.in. tenisa oraz Igi Świątek. I to właśnie przez sport Polska jest dzisiaj kojarzona w Hiszpanii.

- Iga Świątek i Robert Lewandowski są znani. W Hiszpanii jest spore zainteresowanie sportami motorowymi i kilka lat temu wszyscy mówili o Kubicy. Kiedyś też kolarz Zenon Jaskuła zaistniał w świadomości lokalsów - tłumaczy.

Zdaniem naszej rozmówczyni rozpoznawalność naszej ojczyzny jest nieporównywalnie większa niż w latach 70. Nikt już nie traktuje Polaków, jak biedaków.

- Zainteresowanie ostatnimi polskimi wyborami było tutaj całkiem spore. Wyniki były podobne jak w Polsce, raczej nie będzie rządzić partia, która uzyskała najwięcej głosów, lecz koalicja mniejszych ugrupowań i to porównuje się z Polską jako normalna rzecz. Traktuje się nas po prostu jako jeden z równoważnych krajów UE. Podkreślało się też swego czasu, że Polska była zieloną wyspą i nie ma euro - kończy Ochlewska Fernandez.

Obecnie Irenę Ochlewską Fernandez można spotkać jako przewodniczkę po Toledo - byłej stolicy Hiszpanii. Dalej pracuje także jako tłumaczka.

Arkadiusz Dudziak, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj więcej:
Trzy lata temu wystartował w wyborach prezydenckich. Teraz został senatorem

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×