W niedzielę (5 sierpnia) żeńska dwójka podwójna w kategorii lekkiej wywalczyła srebrny medal na mistrzostwach Europy w Glasgow. Weronika Deresz i Joanna Dorociak, które w Szkocji zajęły drugą lokatę będą we wrześniu będą mierzyć się w mistrzostwach świata w Płowdiw (Bułgaria).
- Jeśli chodzi o mistrzostwa świata, to nie czujemy presji. Wysoko stawiamy sobie poprzeczkę. Jedziemy tam z nastawieniem, że możemy tylko zyskać. Nie musimy nic udowadniać, chcemy walczyć o swoje marzenia. Jest budująca atmosfera w grupie i to nas będzie niosło jak na skrzydłach - powiedziała w rozmowie z WP SportoweFakty Weronika Deresz i dodaje:
- Presja jest zawsze, nawet na mistrzostwach Polski, nawet jak mamy wewnętrzne kwalifikacje do kadry. Każdy wyścig to jest 110 procent, przekroczenie swoich granic i przełamanie wszelkich barier.
ZOBACZ WIDEO: Szlak na K2 naznaczony śmiercią. Andrzej Bargiel: Musiałem wspiąć się na wyżyny
Deresz ma za sobą znakomite występy. W zeszłym sezonie w dwójce z Martyną Mikołajczak zajęła pierwsze miejsce w mistrzostwach Europy w Racicach, a w lipcu tego roku razem z Joanną Dorociak triumfowała w pucharze świata w Lucernie, pewnie pokonując ekipy z Nowej Zelandii i Szwajcarii. Po powrocie z mistrzostw Europy zawodniczki będą trenować w Zakopanem i Wałczu.
- Na dzień dzisiejszy już jesteśmy dobrze przygotowane i jeśli jeszcze przez ten ostatni miesiąc zrobimy progres, to jest naprawdę realna szansa, żeby w finale mistrzostw świata pokazać się z najlepszej strony. Wiadomo, że konkurentki też będą rewelacyjnie przygotowane. Ścigamy się na dwa kilometry, a później się wygrywa/przegrywa o setne sekundy. Chodzi też o to, żeby mieć troszeczkę szczęścia i być po lepszej stronie kreski - dodaje srebrna medalistka mistrzostw Europy 2018.
- Najmocniejsze są Holenderki, które nas tutaj pokonały (na ME 2018 - red.), to są mistrzynie olimpijskie. Za to mistrzynie świata - Rumunki - wypchnęłyśmy poza podium na 4. miejsce. Przyjedzie też mocna ekipa z Nowej Zelandii, którą pokonałyśmy w Lucernie, więc liczymy, że może to być dobry występ, bo wysoko plasujemy się teraz na świecie - zapowiedziała Deresz.
Eksperci uważają, że Weronika Deresz i Joanna Dorociak mają szansę na medal także podczas igrzysk olimpijskich w Tokio w 2020 roku. - Zawsze jak trenujemy, to mamy nastawienie, że jesteśmy tu i teraz, ale jednak z tyłu głowy jest Tokio. To jest cel każdego sportowca i gdybym nie myślała o tym, że za dwa lata mogę wystąpić na igrzyskach olimpijskich i walczyć o medal, to by mi się nie chciało robić po 30-40 kilometrów codziennych treningów. Tak wyglądają nasze realia. Chciałabym postawić kropkę na "i" w mojej karierze i zdobyć złoty medal olimpijski - obwieściła złota medalistka mistrzostw Europy.
Oprócz sportowych zawodów, wioślarka ma za sobą występ w 2017 roku w "Milionerach". Po serii pytań ostatecznie wygrała 40 tysięcy, które zapowiedziała przeznaczyć na pokonywanie dalszych barier. - Na razie pieniądze leżą na koncie i procentują. Nie jest to wielka kwota, ale jeśli uzbieram więcej, chciałabym wydać je na wspinaczkę na jeden z ośmiotysięczników po zakończeniu kariery. To jest koszt ok. 70 tysięcy dolarów, więc jeszcze mam co zbierać, ale na pewno pojadę w Himalaje i będę zdobywać ośmiotysięczniki. Byłam już w base campie pod Mount Everestem, na razie włóczyłam się po Himalajach na wysokości do 6000 metrów, także wstęp jest - zapowiedziała wioślarka.
Mistrzostwa świata w bułgarskim Płowdiw odbędą się w dniach 9-16 września. Żeńska dwójka podwójna w kategorii lekkiej w składzie Weronika Deresz i Joanna Dorociak typowane są na pretendentki do zdobycia złotego medalu.