W czwartek światem sportowym wstrząsnęła informacja o śmierci Diogo Joty. Piłkarz Liverpool FC zginął wskutek wypadku samochodowego, który miał miejsce na terenie Hiszpanii. Minęło kilkanaście godzin od tragicznych wydarzeń z udziałem Portugalczyka, a hiszpańskie środowisko sportowe otrzymało kolejny cios. Na torze Magny-Cours we Francji zginął Borja Gomez.
Do wypadku doszło podczas sesji treningowej mistrzostw Europy, gdy motocykl Gomeza stracił przyczepność na wyjściu z zakrętu. Młody zawodnik stracił kontrolę nad maszyną, wskutek czego upadł, a jadący tuż za nim inny motocyklista nie zdołał go ominąć. Służby ratunkowe natychmiast pojawiły się na miejscu, jednak obrażenia 20-latka okazały się śmiertelne.
Gomez uznawany był za jeden z największych talentów młodego pokolenia w hiszpańskich wyścigach motocyklowych. W ostatnich dniach przed tragedią odniósł spektakularne zwycięstwo na torze Motorland Aragon, odzyskując prowadzenie w klasyfikacji generalnej mistrzostw Europy klasy Superbike. Był to ważny moment w jego karierze, zwłaszcza po wcześniejszych trudnych doświadczeniach.
W 2024 roku Gomez przeżył poważny wypadek na torze Misano. - To zdarzenie mogło zakończyć moją karierę - wspominał Hiszpan na początku sezonie w rozmowie z motorcyclesports.net.
Po śmierci Borjy Gomeza napłynęły liczne wyrazy współczucia i wsparcia dla jego rodziny oraz zespołu. "To czarny dzień dla naszego sportu. Borja był nie tylko utalentowanym zawodnikiem, ale też inspiracją i ulubieńcem całego padoku. Łączymy się w bólu z jego bliskimi i zespołem" - przekazała w oficjalnym oświadczeniu Hiszpańska Federacja Motocyklowa.
Wcześniej Gomez startował w mistrzostwach świata Moto2, a ostatnio koncentrował się na rywalizacji na poziomie krajowym i europejskim. Jego marzeniem był powrót na światową arenę, jednak tragiczny wypadek przerwał te plany.