Jorge Lorenzo udanie rozpoczął starty w MotoGP. Młody Hiszpan w zespole Yamahy potrafił nawiązać równorzędną walkę z Valentino Rossim, a następnie pokonać go w walce o tytuł mistrzowski w roku 2010. Po dwóch latach "Por Fuera" dorzucił drugie mistrzostwo.
[ad=rectangle]
Wtedy wydawało się, że w mistrzostwach świata nadchodzi okres dominacji Lorenzo, tak jak przed laty seryjne zwycięstwa odnosił Rossi. Hiszpan posiadał wysokie umiejętności, miał za sobą świetny team. Tyle, że w roku 2013 w MotoGP pojawił się Marc Marquez. Zawodnik Repsol Honda Team został pierwszym motocyklistą, który sięgnął po tytuł mistrzowski już w debiutanckim sezonie. Od tego momentu "MM93" bije kolejne rekordy, w zeszłym roku po tytuł mistrzowski sięgnął z ogromną przewagą nad pozostałymi rywalami i wydaje się być głównym faworytem do triumfu w sezonie 2015.
Dobre wyniki Marqueza zbiegły się z problemami Lorenzo. Jeszcze w sezonie 2013 zawodnik Yamahy do ostatniego wyścigu walczył o tytuł mistrzowski i gdyby zawody w Walencji ułożyły się po jego myśli, to świętowałby sukces. Tyle, że w roku 2014 wystarczyło ledwie kilka wyścigów, by być pewnym, że plany o trzecim mistrzostwie Lorenzo musi odłożyć na kolejny sezon. Podczas gdy Marquez bił rekordy w kwalifikacjach i wygrywał seryjnie wyścigi, Lorenzo nie radził sobie z presją - notował upadki, zdarzył mu się nawet falstart. Dopiero pod koniec sezonu "Por Fuera" poprawił swoją jazdę, ale dało mu to ledwie trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej mistrzostw. Hiszpan przegrał nie tylko z Marquezem, ale także wewnętrzną walkę z Rossim.
I to właśnie w obiecującej końcówce zeszłego sezonu Lorenzo widzi nadzieję na lepszą przyszłość. Hiszpański motocyklista wierzy, że Yamaha na tyle poprawiła swój motocykl, iż od początku tego roku będzie w stanie rywalizować z Hondą. - To nadzieja dla nas wszystkich. Podejrzewam, że Honda ma pewne problemy z motocyklem na sezon 2015. Tymczasem my możemy kontynuować rozwój części, które dadzą nam większą prędkość i spójność - mówił Hiszpan do dziennikarzy podczas prezentacji zespołu Yamahy na sezon 2015.
Równocześnie Lorenzo nie widzi w sobie głównego kandydata do mistrzostwa w tym roku. - W zeszłym sezonie nie byłem wystarczająco konkurencyjny w walce o tytuł, bo już w pierwszych wyścigach odpadłem z gry z powodu błędów. Tym razem wolałbym, aby nie zaliczano mnie do grona faworytów, bo po prostu nim nie jestem. Myślę, że w zeszłym roku ostateczny wynik mistrzostw odzwierciedlał siłę zawodników. Marc był najlepszy, a Valentino trochę za nim. I tak samo powinno być w tym roku - to Marc jest faworytem, a następnie Valentino. Ja i Dani Pedrosa jesteśmy w tyle, jednak mamy coś do udowodnienia - dodał hiszpański motocyklista w rozmowie z dziennikarzami.
Ciekawie zapowiada się sama walka Lorenzo z Rossim. Będzie to ich wspólny szósty sezon w japońskim zespole. Dotychczas Hiszpan dwukrotnie kończył rozgrywki na lepszej pozycji - miało to miejsce w latach 2010 i 2013. "Doctor" lepszymi wynikami mógł się pochwalić w latach 2008, 2009 i 2014. - Cóż, pierwszy przeciwnik jakiego należy pokonać, to twój kolega z zespołu. Jeździmy na tej samej maszynie, a jeśli on jest szybszy, to znaczy, że ja jestem wolniejszy. Poza tym, jeśli jesteś najlepszy w boksie, to jesteś w stanie zmotywować zespół do poprawy. A jeśli twój kolega z garażu odnosi zwycięstwa, to on ma ten przywilej, dlatego musisz go pokonać. Dla mnie to jest wielka motywacja. Valentino jest silnym rywalem, a jeśli walka o tytuł w tym roku rozstrzygnie się między nami, to byłbym bardzo szczęśliwy - stwierdził Lorenzo.
Co ciekawe, Hiszpanie nie mają jeszcze motocyklisty, który mógłby się pochwalić trzema tytułami mistrzowskimi w MotoGP. Obecnie Lorenzo i Marquez mają na swoim koncie po dwa mistrzostwa. Dlatego w tym roku któryś z nich ma okazję, aby przejść do historii.