Problemy z przedramieniem ciągną się za Danim Pedrosą od wielu miesięcy. Już w zeszłym roku zawodnik Repsol Hondy Team zdecydował się na operację, która miała rozwiązać problem. Po zabiegu Hiszpan szybko wrócił na motocykl i wygrał nawet jeden z wyścigów.
[ad=rectangle]
Po czasie okazało się, że operacja zakończyła się niepowodzeniem i Pedrosa nadal ma problemy z syndromem tzw. pompującego przedramienia. Po sporym wysiłku, hiszpański motocyklista tracił czucie i moc w ręce, co uniemożliwiało mu walkę o czołowe pozycje w MotoGP.
W efekcie Pedrosa, zaledwie po rozegraniu jednego wyścigu w sezonie 2015, zdecydował się na kolejny zabieg. Część lekarzy odradzała mu zabieg, gdyż miał on dość inwazyjny charakter i nie gwarantował sukcesu. - Musiałem podjąć pewne decyzje i wyglądało to tak, że wszystko jest przeciwko mnie. Posłuchałem jednak serca i zrobiłem to, co było trzeba - powiedział Pedrosa po wyścigu o Grand Prix Katalonii.
Operacja przedramienia i późniejsza rehabilitacja sprawiły, że Pedrosa stracił trzy tegoroczne wyścigi. Po powrocie na tor Hiszpan nie notował najlepszych występów, ale ostatni wyścig w Barcelonie zakończył na najniższym stopniu podium. - Od kiedy wróciłem, z każdym wyścigiem czuję się coraz lepiej. Pozytywnie oceniam swoją kondycję fizyczną. To jest też bardzo ważne dla psychiki, bo rośnie moja pewność siebie i mogę zapomnieć o tym wszystkim. Bardziej myślę o jeździe i atakowaniu rywali - dodał 29-latek.
Pedrosa startuje w MotoGP od 2006 roku. Ma na swoim koncie wiele wygranych wyścigów, choć ani razu nie był mistrzem świata. Gdyby nie udało mu się rozwiązać problemów z przedramieniem, najprawdopodobniej zakończyłby karierę. - Wiedziałem, że jeśli nie uda się załatwić tej sprawy, to nie będę w stanie konkurować w wyścigach. Nie byłbym w stanie dobrze trzymać kierownicy i koncentrować się na jeździe. To była trudna sytuacja - stwierdził zawodnik Repsol Honda Team.