Łukasz Kuczera: Twoje wakacje były krótsze, bo wystartowałeś w 8-godzinnym wyścigu na torze Suzuka, ale chyba nie żałujesz...
Pol Espargaro: Muszę przyznać, że kiedy skończyłem wyścig na Sachsenringu i widziałem jak wszyscy zawodnicy wyjeżdżają na wakacje, to pomyślałem sobie "ku*wa, co ty zrobiłeś, też chcę mieć wakacje!". Sezon MotoGP zawsze jest niezwykle wymagający i potrzeba trochę czasu na odpoczynek, aby się odciąć od tego wszystkiego. Jednak gdy przyleciałem do Japonii, to poczułem jak ważny jest to wyścig w tym kraju. To jest coś specjalnego. To był wspaniały weekend. Ja, Bradley Smith i Katsuyuki Nakasuga pracowaliśmy jak prawdziwy zespół, starając się znaleźć najlepsze ustawienia motocykla dla naszej trójki. Mieliśmy podobne tempo i to było ważne dla wyścigu. W rankingu najlepszych okrążeń byliśmy najlepsi. Byłem pierwszy, Nakasuga drugi, a moja przewaga wynosiła ledwie 0,05 s. Osiągnęliśmy nasz cel, bo wygraliśmy dla Yamahy wyścig na torze Suzuka po 19 latach przerwy. Zespół był niesamowity, motocykl również. Wspomnienia z tego wydarzenia mam niezapomniane. Świetnie się bawiłem w Japonii!
Czy można porównać atmosferę panującą podczas World Endurance i MotoGP?
- Nie da się porównać tych zawodów, to są dwa inne światy. Zawsze powtarzam sobie, że twój partner z zespołu jest twoim pierwszym rywalem. Jednak na Suzuce nie tylko koncentrujesz się, gdy jedziesz na torze, ale jesteś również zdenerwowany gdy z boksów oglądasz jazdę kolegi z ekipy. Po zakończeniu swojego pierwszego przejazdu musisz się przygotować do kolejnego, i tak przez osiem godzin. To jest naprawdę coś wyjątkowego. Ponadto masz okazję spotkać zawodników z MotoGP, WSBK, BSB, motocyklistów jeżdżących tylko w World Endurance. Do tego w tych zawodach startuje mnóstwo Japończyków, którzy są mistrzami w tej kategorii. Później wyjeżdżasz na tor i spotykasz zawodników, którzy są o dziesięć sekund wolniejsi na okrążeniu niż ty. Dlatego atmosfera jest zupełnie inna niż na MotoGP. Jednak to trzeba przeżyć na własnej skórze, zobaczyć chociażby jak japońscy kibice celebrują moment wejścia na podium. Coś niesamowitego.
Czy motocykl z World Endurance sprawiał ci problem?
- Różnice między motocyklami nie są zbyt duże. Inżynierowie Yamahy wykonali naprawdę dobrą robotę z modelem R1. Nakasuga również pomógł w rozwinięciu go na torze. Czułem się na nim naprawdę dobrze od pierwszych treningów i muszę przyznać, że w wielu kwestiach R1 jest bardzo podobna do mojej M1 z MotoGP. Być może ma mniejszą moc, ale z kolei ma kilka mocnych punktów, jeśli chodzi o prowadzenie.
Zjeżdżanie do alei serwisowej, zmiany zawodników, start typue Le Mans. Długo musiałeś to trenować?
- Tak, trenowaliśmy wjazdy do boksów, zmiany opon i uzupełnianie paliwa. Jednak startu typu Le Mans nie musiałem ćwiczyć, bo od początku ustaliliśmy, że jako pierwszy do wyścigu ruszy Nakasuga.
Wróćmy do MotoGP. Przypuszczam, że nie jesteś zadowolony z tegorocznych wyników, bo zeszły sezon był dla ciebie lepszy...
- Nie mogę być zadowolony z tego sezonu. Nie czuję się tak samo komfortowo na motocyklu jak przed rokiem. Rozbiłem się w Barcelonie. Nie byłem w stanie również ukończyć pierwszego okrążenia w Austin, po tym jak Redding popełnił błąd. Do tego doszły problemy z zespołem pompującego przedramienia, które nie zostały jeszcze rozwiązane. Mam pewne problemy z kwalifikacjach i wyścigach z powodu ustawień motocykla. MotoGP jest naprawdę wymagające. W stawce pojawiło się Suzuki, które sprawia nam wiele trudności w kwalifikacjach. Oni są szybcy na dystansie jednego okrążenia, bo mają dodatkową mieszankę opon. Ducati poprawiło swój motocykl. W efekcie startuję do wyścigu z gorszych pozycji. Jednak w drugiej części sezonu muszę osiągnąć wyższy poziom.
A może to dodatkowa presja jest problemem? Jesteś już drugi rok w MotoGP, pojawia się ciśnienie na lepsze wyniki.
- Tak jak już mówiłem, to nie jest problem z presją. Prywatne zespoły Yamahy czy Hondy mają kilka wad. Nie mamy tak wielu inżynierów, którzy pracują dla zawodników, jak to ma miejsce w fabrycznych teamach. Nie możemy korzystać z miękkiej mieszanki opon w kwalifikacjach, a zespoły Ducati i Suzuki mogą. Do tego oni mają dodatkowe silniki i większe zbiorniki paliwa. Dlatego niektóre sprawy są trudniejsze dla nas niż dla reszty.
Który z tegorocznych wyścigów oceniasz najlepiej, a który najgorzej?
- Mój najgorszy wyścig to Barcelona, bo zawsze jesteś rozczarowany, kiedy nie kończysz domowego Grand Prix. Najlepsze zawody to Jerez i Assen, bo chociaż miałem pewne problemy z zespołem pompującego przedramienia, to byłem jednak w stanie ukończyć wyścig na czele sporej grupy walczącej o dobrą pozycję. Wygrałem ze Bradylem Smithem, Calem Crutchlowem, moim bratem, Danim Pedrosą czy Andreą Dovizioso.
W tym roku miałeś też operację ręki. Czy problem z pompującym przedramieniem to już przeszłość?
- Niestety, tak jak już wspomniałem, to ciągle jest nierozwiązany problem.
Jakie masz plany na drugą część sezonu?
- Zobaczymy co się wydarzy. Oczywiście plan jest taki, bym poprawił swoją jazdę i wyniki. Jednak jak to się mówi w świecie motocyklistów, trzeba brać wyścig po wyścigu.
Czy wiesz już, co będziesz robił w sezonie 2016? Osobiście, mam nadzieję, że zostaniesz w Monster Yamaha Tech 3.
-
Jeszcze nic nie wiem. Mam kilka możliwości i musimy każdą z nich dokładnie ocenić. Oczywiście, jestem szczęśliwy w dotychczasowym zespole i jako zawodnik Yamahy. Myślę, że ostateczną decyzję podejmę w ciągu kilku tygodni. Być może podczas najbliższego wyścigu na Indy.
#dziejesiewsporcie: Zlatan byłby dumny. Jest następca genialnego Szweda?
Źródło: sport.wp.pl