Na starcie do niedzielnego wyścigu o Grand Prix Indianapolis Jorge Lorenzo ustawił się na trzeciej pozycji. Hiszpan popisał się jednak świetnym refleksem i już na wejściu w pierwszy zakręt znajdował się na prowadzeniu.
[ad=rectangle]
Przez kilkanaście okrążeń jak cień za Lorenzo podążał Marc Marquez. Aktualny mistrz świata zdecydował się na atak na trzy na trzy okrążenia przed metą i wyprzedził "Por Fuerę". - Mogło być gorzej, ale mogło być też lepiej. Drugie miejsce w MotoGP zawsze jest dobrym wynikiem, ponieważ walczymy z najlepszymi na świecie. Prowadzić przez wiele okrążeń i walczyć o wygraną do końca jest trudnym zadaniem - powiedział Lorenzo.
Zawodnik Movistar Yamaha MotoGP nie ukrywa, że niedzielny wyścig był dla niego niezwykle wyczerpujący. - Jechałem na limicie od początku, w każdy zakręt wchodziłem na maksimum i prawdopodobnie straciłem na tym więcej energii niż Marc, który jechał zaraz za mną. Gdy Marc mnie zaatakował, to naprawdę nie miałem już wystarczająco energii, aby dokonać kontry - dodał Lorenzo.
Po wyścigu w Stanach Zjednoczonych Lorenzo nadal jest wiceliderem klasyfikacji generalnej mistrzostw świata. Jego strata do prowadzącego Valentino Rossiego zmalała do dziewięciu punktów. - Zyskałem cztery punkty do Valentino, a straciłem pięć punktów do Marca, jednak on jest jeszcze dość daleko w mistrzostwach. Myślę, że powinniśmy się cieszyć z tego wyniku po tak trudnym weekendzie i moim wypadku w porannej sesji rozgrzewkowej. Jestem zadowolony, zobaczymy co się wydarzy w kolejnym wyścigu - podsumował Hiszpan.