Marc Marquez zawiedziony postawą Valentino Rossiego. "Nigdy nie widziałem czegoś podobnego"

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Ostra walka Marca Marqueza z Valentino Rossim podczas wyścigu o Grand Prix Malezji doprowadziła do upadku Hiszpana. Zawodnik Repsol Honda Team jest zawiedziony postawą doświadczonego Włocha.

Niemal od startu Valentino Rossi oraz Marc Marquez toczyli ostry pojedynek o trzecie miejsce, kilkukrotnie tasując się pozycjami. Na siódmym okrążeniu "Doctor" starał się wypchnąć rywala na zewnętrzną, aby w ten sposób zyskać nieco przewagi, ale doprowadził do upadku Marqueza.

Dyrekcja wyścigu uznała, że Rossi jest winnym tej kolizji i ukarała go trzema punktami karnymi. W tej sytuacji 36-latek wyruszy z końca stawki podczas ostatniego wyścigu sezonu w Walencji. - Nie wiem jakie są powody takiego zachowania Valentino i jego teamu, bo w Australii jechałem na limicie i wygrałem wyścig. Nie wiem czego oni oczekują. W Malezji starałem się naciskać na początku, ale potem Rossi mnie wyprzedził. Wtedy zobaczyłem, że jestem w stanie jechać szybciej i starałem się go ponownie minąć i jechać swój wyścig - mówił do dziennikarzy Marquez po zakończeniu Grand Prix Malezji.

Zdaniem Rossiego, hiszpański motocyklista celowo zwalniał i przyspieszał, aby jadący przed nimi Jorge Lorenzo był w stanie zbudować sobie przewagę. To właśnie "Por Fuera" jest głównym rywalem Rossiego w walce o tytuł mistrzowski w tym sezonie. - Próbowałem wyprzedzać Valentino i zbudować nad nim jakąś przewagę, ale skutecznie mi przeszkadzał. Tak samo ja niepokoiłem Valentino, bo walcząc nie mogliśmy znaleźć własnego tempa. Kiedy Valentino jechał z przodu, to nie był wystarczająco szybki, aby utrzymać pozycję. Byłem przekonany, że sam jestem w stanie jechać szybciej - dodał "MM93".

Marquez jest przekonany, że Rossi doprowadził do jego upadku na siódmym okrążeniu z premedytacją. - Można to zobaczyć na powtórkach. Jechałem i usłyszałem dźwięk Yamahy, więc nieco przymknąłem gaz. Rossi pojechał prosto, spojrzał na mnie dwa razy i zacząłem myśleć "co się dzieje, co muszę zrobić". Dlatego zostałem na tej linii przejazdu. Nie spodziewałem się, że Valentino zdejmie nogę z podnóżka i odepchnie mój motocykl, naciskając przy tym mój hamulec. Straciłem przez to przyczepność przodu i wylądowałem na ziemi - stwierdził Marquez.

W przeszłości Hiszpan wiele razy podkreślał, że Rossi jest jego idolem z dzieciństwa. Wydarzenia z Grand Prix Malezji wpłyną negatywnie na ich relacje. - Nie ma znaczenia czy chodzi tutaj o Valentino czy innego zawodnika. To był incydent, który wymknął się spod kontroli. Zostałem wyeliminowany z wyścigu, mam zero punktów, a on pojechał dalej i zdobył szesnaście punktów. Rozmiar kary dla niego jest dziwny - ocenił mistrz świata z sezonów 2013-2014.

Po zakończeniu spotkania z dziennikarzami, Repsol Honda Team wysłała im dodatkowy komunikat, w którym Marquez po raz kolejny zabrał głos na temat incydentu z Rossim. - Zakończyłem wyścig w żwirze, ale na szczęście nic mi nie jest. Jestem rozczarowany tym, co powiedział Rossi przed dyrekcją wyścigu i tym co zrobił na torze. Nigdy nie widziałem czegoś podobnego, by jeden zawodnik kopał drugiego. Może to efekt nerwów, ale postaram się zapomnieć o tym wszystkim, bo najważniejsze, że nie odniosłem żadnej kontuzji. Mam nadzieję, dla dobra sportu, że ten incydent nie będzie miał ciągu dalszego i zakończy się w Malezji - podsumował Marquez.

Źródło artykułu: