Pierwszy okres wspólnych startów Valentino Rossiego i Jorge Lorenzo w zespole Yamahy był niezwykle burzliwy. Włoch i Hiszpan nie ukrywali, że nie przepadają sobie, a gdy przyszło im walczyć o tytuł mistrzowski, boksy japońskiego zespołu zostały wyraźnie podzielone na dwie części.
Gdy "Doctor" w roku 2013 wracał do Yamahy po dwóch nieudanych sezonach w Ducati, relacje obu zawodników miały się zmienić. Rossi i Lorenzo zapewniali, że nabrali do siebie wzajemnego szacunku. Tak też było w sezonach 2013-2014. Sytuacja zmieniła się w tym roku, kiedy Włoch i Hiszpan zostali jedynymi kandydatami do tytułu mistrza świata.
Lorenzo po kilku wyścigach miał pretensje do Rossiego, iż ten kopiuje jego ustawienia motocykla. Hiszpan miał też za złe "Doctorowi" holowanie się w trakcie kwalifikacji. Dwukrotny mistrz świata wyraz swojej frustracji dał po zakończeniu Grand Prix Malezji, w którym Rossi doprowadził do upadku Marca Marqueza. Lorenzo skrytykował Yamahę za to, że odwołała się od decyzji o karze dla Rossiego.
- Myślę, że nie tylko ja, ale również wielu ludzi, straciło szacunek do Valentino jako sportowca. To jest niewiarygodny zawodnik, być może najlepszy w historii MotoGP, ale nie jako sportowiec. Być może teraz wielu ludzi zmieni zdanie o nim. W przeszłości robił podobne rzeczy, ale to co zrobił w Malezji było najgorsze. Nie sądzę, żeby takie zagrania przystawały wielkim mistrzom, a w końcu Valentino chyba jest wielkim mistrzem, czyż nie? Kontakt z rywalem w trakcie walki to jedno, ale pojechanie przez zakręt prosto, zwolnienie i odepchnięcie rywala nogą to co innego. Takie rzeczy nie powinny być akceptowane w tym sporcie - mówił Lorenzo na konferencji prasowej.
Kontrakty Lorenzo i Rossiego z Yamahą obowiązują również na sezon 2016, ale ich zażarta walka o tytuł mistrzowski i pogorszenie relacji obu zawodników może zmusić japoński zespół do reakcji. - Musimy z nimi porozmawiać. To jest oczywiste, że coś się między nimi zepsuło. Oczywiście, przed incydentem w Malezji nie pałali do siebie miłością, ale potrafili wspólnie pracować w jednym garażu - powiedział na łamach "Corriere dello Sport" Massimo Meregalli, dyrektor Yamahy.
Włosi spekulują już, że Yamaha może przedwcześnie rozwiązać umowę jednym z zawodników. Rossi ma 36 lat i jest bliski zakończenia kariery, Lorenzo jest o kilka lat młodszych, ale to właśnie Hiszpan miałby się znajdować na wylocie z ekipy. Jest to podyktowane jego wypowiedziami i krytyką Yamahy. - Mistrzostwa już nie będą takie same. Od teraz nie będzie wspólnej pracy Rossiego i Lorenzo dla zespołu. Kontrakty są podpisane, ale scenariusze najprawdopodobniej ulegną zmianie. Następny rok będzie stał pod znakiem pogorszenia relacji Marqueza z Rossim, to jest pewne. Lorenzo powiedział co powiedział, postawił się w kontrze przeciwko Yamasze i na pewno nie przejdzie to obojętnie - stwierdził Carlo Pernat, menedżer Andrei Iannone.
Rozwiązanie kontraktu Lorenzo wydaje się jednak abstrakcją. Pomijając kilka problemów w niektórych wyścigach, hiszpański motocyklista jest w tym roku najszybszy w stawce i może zakończyć sezon z tytułem mistrzowskim. Na rynku nie ma wolnych zawodników, więc Japończycy mieliby problem z zastąpieniem Lorenzo. Hiszpan również miałby kłopoty ze znalezieniem nowego pracodawcy.
Włoskie media podają, że wyjątek dla Lorenzo mogłoby zrobić Ducati. Włosi na kolejny rok zakontraktowali już Andreę Iannone oraz Andreę Dovizioso. Ducati byłoby jednak w stanie wystawić dodatkowy motocykl do rywalizacji, tylko po to, żeby ściągnać do siebie Hiszpana. Podobnie w sezonie 2011 postąpiła Repsol Honda Team, kiedy zakontraktowała Caseya Stonera.
Menedżer Iannone widzi inne rozwiązanie tej sytuacji. - Andrea ma kontrakt z Ducati na rok 2016, podobnie jak Lorenzo z Yamahą, ale stworzenie duetu Rossi-Lorenzo w Yamasze byłoby czymś fantastycznym. Mamy teraz spory bałagan i wszystko może się wydarzyć. Zerwanie umów nie jest łatwe z powodu wielu zapisów, konsekwencji finansowych, itd. Jednak zawodnicy mogą się zmienić miejscami w zespołach, ale takie kwestie muszą zostać zaakceptowane przez Dornę - powiedział Pernat.