Dla Pola Espargaro nadchodzący sezon będzie trzecim spędzonym w MotoGP. Hiszpański motocyklista zadebiutował w królewskiej klasie w roku 2014 w barwach Monster Yamaha Tech3. W kilku wyścigach młodszy z braci Espargaro pokazał się z bardzo dobrej strony i zyskał nagrodę "debiutanta roku".
Miniony rok w wykonaniu Espargaro był znacznie gorszy. Hiszpan nie tylko nie potrafił nawiązać do wyników z sezonu 2014, ale przegrał też wewnętrzną walkę z Bradleyem Smithem, kolegą z zespołu. Mimo wszystko francuska ekipa przedłużyła o kolejny rok umowę z Espargaro.
Nadchodzący sezon będzie kluczowy dla Hiszpana, który w przypadku dobrych wyników może mieć nadzieję na awans do głównej ekipy - Movistar Yamaha MotoGP. Jeśli jednak 24-latek nie poprawi znacząco swojej jazdy, przedłużenie umowy z Yamahą będzie pod sporym znakiem zapytania.
Espargaro ma świadomość, że sezon 2016 może zadecydować o jego dalszej karierze. - Wiem, że to jest kluczowy sezon dla mnie i Bradleya. Świadomość tego jest bardzo dobra dla nas, dla mechaników i sponsorów. Dalsze lata naszej kariery zależą od naszych wyników i jazdy. Jeśli oni wykonają dobrą robotę, to wszystko będzie w naszych rękach. Jeśli coś nie będzie pracować tak jak powinno, to będziemy musieli to zmienić - stwierdził Hiszpan.
Espargaro nie obawia się jednak, że wypadnie z czołówki MotoGP po tym sezonie. - Nie czuję żadnej dodatkowej presji. Muszę dać z siebie sto procent, tak jak to miało miejsce w debiutanckim sezonie, który skończyłem jako najlepszy zawodnik z satelickiego teamu. Byłem wtedy szósty w mistrzostwach. Zeszły rok nie poszedł zgodnie z moim planem, ale piąte miejsce na zakończenie sezonu w Walencji i szereg innych wyników pokazały, gdzie możemy być i jaki mamy potencjał. Musimy myśleć pozytywnie i wszystko będzie dobrze - dodał Espargaro.
Równocześnie hiszpański motocyklista zdaje sobie sprawę, że starty w satelickim zespole oznaczają dla niego szereg niedogodności. - W zeszłym roku na testach w Sepang traciłem do Lorenzo 0,5 s., do Rossiego 0,3 s. W tym roku strata do Jorge wynosiła dwie sekundy, a do Valentino sekundę. To wygląda dużo gorzej niż przed rokiem. Zamiast być blliżej, to jesteśmy dalej. Nie wiem czy to dlatego, że jesteśmy zespołem satelickim. Nie wiem czy zrobienie tego, co robi zespół fabryczny, zajmuje nam więcej czasu. Jasne jest jednak, że mamy wiele do poprawy. Musimy się zbliżyć chociażby do satelickich zespołów Ducati. To nasi najwięksi rywale, a będzie o to trudno, bo niektórzy z zawodników Ducati byli szybsi nawet od Valentino Rossiego - podsumował.